Recenzje książki

Andrzej Kiljański, Kuślin

Właśnie jestem po lekturze, która zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie……! (aktualnie czyta żona Alina).

W ciekawy i humorystyczny sposób napisana. Podobały mi się zwroty po angielsku (wiarygodność pracy na fermach w USA), anegdoty z młodości i pracy w ARiMR, na fermach, dowcipy (np. o strażakach)…..itd.

Przy okazji “odbyłem” fantastyczną podróż po USA z CIEKAWYM komentarzem historycznym i obyczajowym.

Muszę przyznać, że ubawiłem się nie mniej niż przy lekturze J.Heriotta z cyklu “Wszystkie stworzenia…..”

Alina Kiljańska, Kuślin

Dzień dobry Panie Piotrze!

Miałam przyjemność wraz z mężem Andrzejem spotkać Pana w tym roku w Puławach na “Pejsakówce”. Bardzo ciekawie opowiadał Pan o swojej książce “ Moja Karolina”, zatem dokonaliśmy zakupu. Najpierw  książkę zaczął czytać mąż, a ja słysząc  głośny śmiech co jakiś czas, postanowiłam również zabrać się do lektury. Wiem , że mąż po przeczytaniu książki , podzielił się z Panem swoimi refleksjami. Ja mogę powiedzieć, że dzięki książce poznałam kawał Ameryki ( a nigdy tam nie byłam) i sporo dowiedziałam się o pracy zootechnika ( a nie jestem osobą z branży). Natomiast styl, lekkie pióro , dowcip, opisy zabawnych sytuacji są  powodem do tego, aby Autorowi pogratulować i życzyć kolejnych udanych książek. Ostatnio “Karolinę ‘ przeczytał mój Tato- pan w wieku 86 lat. Powiedział, że tę książkę powinni przeczytać wszyscy nasi pracownicy ( prowadzimy z mężem firmę obsługującą rolnictwo ) – “te panie w biurze też” – powiedział.

iryska2604

Jestem w trakcie lektury i trochę mnie zaskoczył obraz życia w tym raju wg. niektórych. Wysyłałabym naszych “co to im się należy”, żądaczy wszelkiej maści. Gratuluję książki. Świetnie się czyta!

mieć w górze niebo a w sobie spokój…

Gość

Cześć, właśnie ją czytam, a raczej jestem przy końcówce.
Bardzo fajnie napisana, gratuluje lekkiego pióra 🙂

Trochę zszokowało mnie, jak wygląda praca w Ameryce, nikt nie mówił, że jest lekko, no ale paru Polakom by się przydało posmakować “american dream” niż narzekać na polską rzeczywistość (długie urlopy, w tym na żądanie, L4, kaweczki i inne kwiatki).
Nie sądziłam tylko, że tak mało płacą…tzn. dokładnie w książce nie pisało ile zarabiałeś (chyba 8 na godzinę?), ale domyślam się że to nie kokosy.

Ale polecam, ja akurat znalazłam w bibliotece :))

 

Sosenka

Stany Zjednoczone, to z jednej strony banalny i oklepany kawałek Ziemi, a z drugiej dzięki różnorodności kultur, języków i swojej ekscentryczności, wciąż ciekawi ludzi na całym świecie. Ten zlepek wszystkich krajów świata połączony w jedno państwo, wciąż intryguje także mnie. Dlatego też bardzo się ucieszyłam, gdy mogłam przeczytać “opowieści z USA”. Autorem tej książki, która jest połączeniem osobistego dziennika, pamiętnika i reportażu, jest Piotr Włódarczak. Wylatując do Stanów, miał 40 lat. Po przyjeździe zamieszkał w miasteczku Elizabethtown i zatrudnił się w farmie macior, w dziale rozrodu. Nie jest to jego jedyna podróż, bowiem zdarzało mu się podróżować już wcześniej. Po lekturze książki, jestem rozdarta. Z jednej strony lektura bardzo mi się podobała i uważam, że jest niezwykle wciągająca, przyjemna i ciekawa, a z drugiej strony mimo, że nie znam autora osobiście, z całą pewnością stwierdzam, że strasznie go nie lubię.:) Piotr Włódarczyk wydaje się być niesympatyczny, wywyższający się ponad innych, mimo że sam też przecież znalazł się w USA w poszukiwaniu pracy. Jako miłośniczkę zwierząt, do wrzenia doprowadza mnie traktowanie świń przez Piotra. O nowych małych świnkach, świeżo po urodzeniu, mówi: “urodziły się kotlety”, a swoich znajomych z pracy nazywa meksykami i murzynami i jak twierdzi, nie chciałby pracować z nimi, bo ich narzędziami są ostre siekiery i noże. Jednak z drugiej strony, pisze prosto, potocznym językiem cała prawdę, ze szczegółami. Cała książka jest pisana takim stylem i językiem, jakbyśmy rozmawiali, a raczej słuchali relacji kolegi z wycieczki. To duża zaleta, bo książka nie jest przez to nudna, a my poznajemy prawdziwe “amerykańskie” życie bez ozdobników i kłamstw. W książce tej jest wiele śmiesznych sytuacji, wiele kontrowersyjnych, ale i po prostu ciekawych. Dowiedziałam się bardzo wiele przydatnych informacji i ciekawostek, a Ameryka poniekąd nadal pozostała stereotypowa, szczególnie w małych prowincjach. Mimo, że trudno było mi znieść arogancję autora, książka mnie wciągnęła bo uzyskałam informacje, których nigdy wcześniej nie spotkałam w innych publikacjach. Całość jest bardzo wciągająca i jeśli ktoś ma ochotę poznać prawdziwą Amerykę, to zdecydowanie powinien przeczytać “Moją Karolinę”. Choćby po to, żeby samemu ja ocenić, bo na pewno jest to książka, którą każdy odbierze inaczej. No i jest dodatkowy plus, w postaci mnóstwa zdjęć.:)

Silver

Super lektura, niby opowiada o Stanach – kraju o którym wszyscy wszystko wiedzą, ale forma przekazu, styl, drobiazgi opisane w sposób zabawny dały mi mnóstwo nowych wiadomości i inną perspektywę. Czyta się bardzo dobrze, lekko i nawet nie wiem kiedy dobrnąłem do końca książki. Tematyka jest nietuzinkowa, bo o Ameryce autor opowiada z perspektywy zapadłej dziury w Karolinie Północnej, opowiada o zwierzętach, dniu codziennym i ciekawych podróżach. Nie nudziło mi się. Z całego serca polecam. Książka pełna humoru i szczypty sarkazmu. Pozdrawiam czytelników 🙂

Karlos44

Hej Piotrze, przeczytałem twoją książkę i muszę powiedzieć że na prawdę jest świetna, moja żona twierdzi tak samo 🙂 Czytałem ją na delegacji w DE a czytając wspominałem mój rok spędzony w USA. Podobnie jak ty pracowałem na prowincji tylko ze w Wisconsin, też z kolorowymi. Jak tak podsumuję moją “karierę” to w USA miałem najgorszą i najcięższą pracę 🙂 Po drodze jeszcze była Anglia gdzie się fajnie pracuje. Teraz jest Polska i tylko czasem delegacja za granicę ale to tylko jak chcę 🙂 Patrząc z perspektywy prawie 10 lat uważam swój czas spędzony w US za fajną przygodę i szkołę życia, chyba podobnie jak ty.
Pozdrawiam serdecznie i jak możesz to napisz jak się potoczyły twoje losy po powrocie z US.