Polaczki w stolicy czyli Washington D.C.

Atrakcje Waszyngtonu. Kongres idzie na pierwszy ogień.

Atrakcje Waszyngtonu. Budynek Kongresu. Popołudniu zajechaliśmy do stolicy kraju, aby obejrzeć atrakcje Waszyngtonu. Obecną stolicę USA założył sam Jerzy Waszyngton na bazie szkockiego miasteczka Georgetown (dziś komercyjna dzielnica z pubami, butikami i klubami). Miasto zaprojektował francuski major, bo kiedyś Francuzi i nowi Amerykanie bardzo się kumplowali. Na parkingu nad Potomakiem wijącym się leniwie przez stolicę, stwierdziłem, że mam kompletnie łyse opony, że aż druty z nich wyłaziły. Niedobrze, trzeba będzie wydać 120 dolców na jakieś lepsze, ale używane. Do Waszyngtonu wjeżdża się łatwo autostradą 95 i przez obwodnicę 395, która wyrzuciła nas w okolicach Kongresu na wzgórzu Kapitolu. Jego biały charakterystyczny budynek z kopułą łatwo wyłuskać wzrokiem wśród innych budynków Waszyngtonu.

Atrakcje Waszyngtonu. Ulice miasta.

Atrakcje Waszyngtonu. Ulica miasta.Wystarczy zaparkować w pobliżu na strzeżonym i piętrowym parkingu i spacerować. Zaczęliśmy od tegoż budynku Kongresu, ale do środka nie wchodziliśmy. Zwiedzanie tylko w grupach zorganizowanych, więc nie mieliśmy szansy. Mieści się tam Izba Reprezentantów i Senat. Pierwsza izba reprezentuje naród, grupy lokalnych wyborców, a Senat ma przedstawicieli – senatorów – reprezentujących cały stan z którego ich wybrano. Senatorowie są ważniejsi i bardziej wpływowi. Dalej wystarczy iść prosto w kierunku widocznej jak na dłoni wysokiej jasnej wieży i kierować się za nią w kierunku rzeki, a od razu wpadamy na główną arterię turystyczną.

Atrakcje Waszyngtonu. Monument Lincolna.Monument Waszyngtona i Lincoln w tle.

Wyznacza ją od góry Constitution Ave i od dołu Independence Ave. Pomiędzy tymi dwoma równoległymi ulicami mieszczą się wszystkie atrakcje do zwiedzania. Przestrzeń wypełnia zielony dywan z trawników (tylko trawa jakaś wypsiała) stanowiący Mall Park z alejkami do spacerowania.

Atrakcje Waszyngtonu. Mall Park.Wysoka wieża okaże się monumentem Georga Waszyngtona – zbudowana na cześć pierwszego prezydenta Stanów Zjednoczonych – o wzroście ponad 170 metrów i otoczonym kręgiem masztów z powiewającą dumnie flagą USA na każdym z nich. Dalej dojdziemy do dużego gmachu Muzeum Lincolna.

Atrakcje Waszyngtonu.Abraham Lincoln był prezydentem, który zapoczątkował wojnę secesyjną, gdyż po jego wyborze na urząd prezydenta Konfederacja nie uznała go za swojego zwierzchnika i ogłosiła secesję kilku stanów południowych od Unii.  Lincoln przeżył wojnę i doprowadził do zwycięstwa Unii, ale zginął potem z rąk zamachowca – aktora i szpiega Konfederacji – w teatrze w Waszyngtonie. Był pierwszym przywódcą USA zamordowanym w trakcie pełnienia swoich obowiązków. Teraz jednak gdy staliśmy na schodach wejściowych w promieniach cudownego słoneczka o jakimkolwiek mordzie nie mogło być mowy. W powietrzu czuć było sielską i przyjacielską atmosferę. A Lincoln jako młodzieniec pracował na farmie, pewnie i świnki na niej miał i szukał rui wśród nich. Po prostu był biedny, ale wżenił się w bogatą rodzinę i potem został prawnikiem, politykiem i wreszcie głównym Bossem. Był pierwszym prezydentem z ramienia republikanów.  Spełnił się jego amerykański dream. Z pochodzenia był prostym człowiekiem, ale dokładnie wiedział czego chciał i potrafił się ustawić.

Amerykańska martyrologia.

Atrakcje Waszyngtonu. Pomnik ku czci wojny w Korei.Przed muzeum Lincolna trafiamy do miejsc pamięci narodowej, wszak jesteśmy w stolicy, a ta zawsze naszpikowana jest miejscami pamięci narodowej. Są to pomniki i płyty pamiątkowe poświęcone ofiarom  wojny koreańskiej i  wietnamskiej wraz ze ścianą płaczu. To ściana z czarnych tablic na których wyryto nazwiska poległych w Wietnamie, a wśród nich jest mnóstwo polskich.

Atrakcje Waszyngtonu. Ściana płaczu.Atrakcje Waszyngtonu. Wietnam.Polegli w walce z ekspansją komunizmu w nowożytnym świecie, ale może niepotrzebnie się tam pchali. Jednak łatwo jest się mądrzyć po fakcie. Są pomniki poświęcone także  II wojnie światowej, podzielone na ofiary Pacyfiku i Atlantyku. Każdy amerykański stan ma swój monumencik stanowiący cegiełkę w ogóle poległych Amerykanów w trakcie wojny. Na chwilę przystajemy pod naszym stanem Karoliną Północną, w którym mieszkałem. Wiadomo jesteśmy w stolicy, więc mnóstwo tu flag i patetycznych sentencji. W połowie głównej osi Kongres – Muzeum Lincolna, na północ od niej, pomiędzy 14 i 18 ulicą znajduje się Biały Dom przy Pennsylvania Ave.

Atrakcje Waszyngtonu. White House.White House widziany zza winkla.

Przed Białym Domem tłumy ludzi, turystów i różnych protestujących z pikietami. Wszystkie żale świata kierują do Prezydenta USA. Nawet, że obiad był za zimny i za słony albo że Julia nie kocha już Zdzisia.  Na szczęście ludzie oddzieleni są od Białego Domu ogrodami od strony Constitution Ave. i solidnym płotem. Za domem prezydenta są również ogrody – ogrody Lafayetta. Ale jego nie było, miał inne zajęcia. Wtedy był to jeszcze Prezydent George Bush Junior, więc może psa wyprowadzał albo dławił się preclami. Biały Dom nie był od początku białym. Powstał  na przełomie XVIII i XIX wieku, co uczyniło go jedną z najstarszych budowli w Stanach, jako po prostu Dom Prezydenta. Dopiero później, po pożarze, odremontowano go i pomalowano na biało. No i mamy White House. My z Alicją nie mamy nic specjalnego do Busha, więc poszliśmy dalej.

Atrakcje Waszyngtonu. Biały Dom zza winkla.Co innego gdyby w Białym Domu rezydował jeszcze prezydent Roosevelt. Choć był chory i jeździł na wózku, usłyszałby ode mnie kilka słów na swój temat. Po tym jak traktował i świadomie wykorzystywał Polaków jako mięso armatnie i sprzedawał ich na każdym kroku, dziwię się że w Poznaniu jest ulica Roosevelta.

Waszyngtoński sznyt.

Obok Białego Domu znaleźliśmy budynek Departamentu Skarbu i tak jakoś wciśnięty nieśmiało w uliczny ruch pomnik Tadzia Kościuszki.

Atrakcje Waszyngtonu. Spokojne, ciche miasto. Naprzeciwko Białego Domu, ale już po drugiej stronie rzeki Potomak funkcjonuje lotnisko im. Ronalda Reagana. Waszyngton to miłe miasto, z niską nietypową zabudową (bez drapaczy chmur), dzielnicami willowymi, szeregami domków. Jest tu kilka ciekawych muzeów do zwiedzania za darmo lecz trzeba mieć 2-3 dni żeby je obejść. Najsłynniejszy jest Smithsonian Instytut. Całość aglomeracji sprawia senne i nieciekawe wrażenie, ale po dwóch-trzech godzinach pobytu apetyt wzrasta. To miasto dyplomatów, więc wszyscy chodzą z czarnymi teczkami i w koszulach pod krawatem. Panie w ładnych sukniach, spódniczkach i w szpileczkach. Po Karolinie, gdzie chodzą w klapkach, krótkich gaciach i t-shirtach oraz w roztarganych włosach, to była miła odmiana.

Atrakcje Waszyngtonu. Pomnik Lincolna i ja.Widoczny już był duży odsetek ludności pochodzenia azjatyckiego, a jest też sporo czarnych. W trakcie spacerku w ciemno trafiliśmy na siedzibę FBI niedaleko Kongresu, gdzie jeden czarny obywatel okupował wejście do budynku z pikietą: „FBI killed my family”. Trochę dalej na północ od Pennsylvania Ave jest duża arteria Massachusetts Ave, a część niej stanowi Embassy Row, gdzie zlokalizowano ponad 50 ambasad, jedna przy drugiej.

Atrakcje Waszyngtonu.

Atrakcje Waszyngtonu. Sznyt stolicy.Rozbijam amerykańską policję konną.

Przy Kongresie przystanęliśmy na kawkę w ulicznym barze. Obok siedział policjant w pełnym umundurowaniu na koniu i rozmawiał z kimś z końskiego grzbietu. Gdy wstałem z krzesła po wypiciu kawy, koń chyba się przepłoszył, bo nagle stanął dęba i zrzucił policjanta na glebę wprost na łeb i dobrze że miał na nim kask. Następnie wyraźnie zadowolony i podniecony tą sytuacją pognał rączym galopem po trawiastych polach wzdłuż głównej ulicy Constitution Ave jak wolny mustang po prerii. Lawirował między samochodami i wkrótce był już hen, hen…daleko, widziany jako mały punkcik.

Policjant też był podniecony, ale znacznie mniej zadowolony i przez radio wzywał posiłki do łapania konia łypiąc na mnie złym okiem. Chyba był uprzedzony albo moja fryzura mu się nie podobała. Wspomnę jeszcze, że był taki moment, kiedy koń po zrzuceniu jeźdźca stał przez chwilę w miejscu i wahał się, co zrobić ? Wtedy zapragnąłem dopomóc władzy amerykańskiej i chciałem schwycić konika za wodze.

Atrakcje Waszyngtonu. Policja konna.Don’t movenie ruszaj się – zdążył krzyknąć policjant do mnie, ale było za późno. Pod wpływem mojego ruchu koń wyprysnął jak z procy i pogalopował w dal. Nie będzie jakiś Polaczek od świń go chwytał za twarz.

Kilka słów wyjaśnienia.

Waszyngton graniczy ze stanem Maryland i Wirginią, ale samo miasto położone jest w dystrykcie Kolumbii. To dodatkowy twór strukturalny, gdyż USA mają 50 stanów i właśnie dystrykt Kolumbii. Utworzono go specjalnie do stworzenia stolicy ówczesnego państwa. Stąd nazwa pełna Washington D.C., a stan o nazwie Waszyngton znajduje się po drugiej stronie Stanów, na północnym-zachodzie kraju.

Atrakcje Waszyngtonu.Na obrzeżach miasta znajduje się główna kwatera CIA w Langley, Pentagon z Ministerstwem Obrony i baza wojskowa Quantico, ale tam nie wpuszczają ot tak sobie. Ok. godziny 22 zabraliśmy się z powrotem i dwie godziny wyjeżdżaliśmy ze stolicy w wieczornym korku przez Airlington i Alexandrię. W Airlington jest ogromny cmentarz wojskowy naznaczony tysiącami białych krzyży stojących w idealnych rzędach. Trzeba wiedzieć, że w Waszyngtonie mieszka ok. 600.000 mieszkańców, ale w trakcie dnia pracy przebywa tu milion i więcej ludzi. Kilkaset tysięcy duszyczek dziennie dojeżdża do stolicy i wieczorem wraca za miasto. Nawet po kilka pasów autostrad  w każdą stronę to za mało, żeby móc jechać bez korków. O północy przekąsiliśmy coś po drodze w Mc Donaldzie i potem przez cztery i pół godziny cięliśmy do Elizabethtown na łysych oponach z drutami wyłażącymi na zewnątrz i głośno walącymi o asfalt. W nocy mijaliśmy Richmond z ogromną elektrociepłownią, od której biła wielka świetlna łuna rozpraszająca amerykański mrok. W samym mieście nigdy nie byłem, ale Richmond to dawna stolica Skonfederowanych Stanów, leży zaledwie 150 km od Waszyngtonu. Jak blisko siebie były stolice zwaśnionych stron podczas wojny secesyjnej ?

Atrakcje Waszyngtonu. Ulice miasta 2.Nie dziwmy się zatem, że obszar pomiędzy nimi, pofałdowany i pokryty lasami, był areną wielu bitew Północy z Południem. Wówczas były to dwie równe sobie potęgi, jednak Północ okazała się silniejsza gospodarczo, z większą populacją ludności i potencjałem do odtwarzania niszczonych w wojnie dóbr i zasobów ludzkich, i wygrała w tej wojnie na wyniszczenie.

Na koniec nutka historii podczas burzy do domu.

Atrakcje Waszyngtonu. Sielska atmosfera.Po wybuchu wojny w Karolinie, doszło do wielu bitew lądowych między wrogami, a pierwszą z nich była pod Bull Run. Zdecydowana większość zbrojnych konfrontacji rozegrała się na terenie Wirginii, którą właśnie opuszczaliśmy. W pierwszej fazie wojny, na wschodnim teatrze działań, zdecydowanie wygrywali Konfederaci lejąc wojska Unii i po bitwie pod Manassas zagrozili nawet Waszyngtonowi. Unia jednak jakoś pozbierała się z marazmu i pod Antietam doszło do zatrzymania ofensywy wojsk Południa. Teraz z kolei Unia zagroziła stolicy Richmond.  Armią Konfederatów dowodził słynny generał Lee, a przeciwko sobie miał cały wachlarz generałów Unii, bo żaden z nich nie mógł poradzić sobie z Lee i po kolejnych bitwach, Abraham Lincoln dymisjonował swoich wodzów, jednego po drugim.

Północ z Południem długo trzymały się za bary w licznych często wielomiesięcznych bojach na wyniszczenie, gdzie inicjatywę przejmowała raz jedna, a raz druga strona. Dzięki temu historia odziedziczyła po nich w spadku całą długą listę bitew, powodując, że amerykańska młodzież musi teraz nadwerężać swoje zwoje mózgowe przyswajając sobie ich nazwy i daty. Prosto ma za to z prezydentami Konfederacji, bo był tylko jeden, pierwszym i ostatnim okazał się Jefferson Davis, który rzucił rękawicę Abrahamowi Lincolnowi.

Atrakcje Waszyngtonu. Monument ku czci II wojny.

Atrakcje Waszyngtonu. Ofiary Pacyfiku.O 5:00 zlądowaliśmy w naszym apartamenciku na prowincji, pozostawiając pola bitewne z przeszłości za sobą. Pod koniec drogi rozpętała się burza i gdzieś tam zabłądziliśmy na wiejskich drogach, gdzie tylko stał zapomniany trailer i psy szczekały dupami. Wspaniała sceneria do horroru. Pioruny waliły że hej, a Ala odprawiała modły w samochodzie. Wyładowania atmosferyczne w Karolinie nie są takie same jak w Polsce, gdzie wpierw widać pojedynczy błysk, a potem słychać huk wyładowania. Tutaj niebo rozświetlone jest jak zepsuta jarzeniówka i błyska non stop. Błyski zlewają się w jeden drgający łuk elektryczny, a za to huku nie ma. W domu z lubością wypiliśmy herbatkę i polegliśmy snem sprawiedliwych. Rozjuszone pioruny wijące się bezgłośnie na ciemnym niebie Karoliny wcale nam nie przeszkadzały.

Atrakcje Waszyngtonu. Mój homeland w USA.

A jeśli chcesz teraz przenieść się na drugą stronę Stanów do Las Vegas, zapraszam tutaj:

Kac Vegas…lub Kicz i Vegas.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *