Meandry ideologiczne współczesnego farmera

Polska hodowla.

Oto nasza polska hodowla. Wiele rolniczych rejonów Polski pustynnieje z roku na rok. To właśnie o wodę, a nie o ropę, mają rozegrać się przyszłe konflikty zbrojne, a całkiem niedawno widziałem film o tym jak Chiny budują swoje morskie bazy wojskowe na morzu Południowochińskim, aby w przyszłości odeprzeć wszystkich agresorów w rejonie. Smutne to, ale może być prawdziwe, bo zmiany klimatyczne dzieją się na naszych oczach, a produkcję zwierzęcą – w tym dotyczącą krów – oskarża się o powodowanie niekorzystnych zmian w makroklimacie (doprowadzają do wycinki lasów tropikalnych, żeby założyć nowe pastwiska, uwalniają metan i amoniak do atmosfery oraz słynny dwutlenek węgla).

Polska hodowlaAno krowy i inne stwory domowe stały się kością niezgody. Gospodarstw hodowlanych nie lubi nikt: ani mieszczuchy, bo chcą mieszkać na wsi i wytaczają procesu piejącym jeszcze kogutom, że hałasują o świcie, ani inni rolnicy, bo one odstraszają potencjalnych nabywców – mieszczuchów. Doszliśmy do błędnego kręgu: już tak zdusiliśmy hodowlę przepisami, bo chcemy mieć zdrową żywność, że wskutek tego hodowcy zrezygnują z tego i będziemy mieć żywność przemysłową. Celebrytka w TV płacze, że trzeba zastrzelić dzika, żeby chronić fermy świń przed ASF, ale gdy to ASF zostanie na fermę zawleczone przez szczątki martwego dzika (zdechł z powodu ASF), to trzeba wtedy zabić 2.000 świń, a nawet 20.000 szt. w tym prosiaki. I gdzie wtedy jest ta głupia celebrytka ?

Grill – styk ideologii.

Grill w Polsce jest bardzo popularny, uprawiają go prawie wszyscy i często nad dymiącym mięsem dochodzi do ideowej konfrontacji między wegetarianami, a miłośnikami mięsiwa. Chociaż są przypadki, że obie grupy grillują całkiem zgodnie, bo gdy jedni pieką sobie mięso, to drudzy przyrządzają warzywa (oj, rybki też mogą być przez nich niemile widziane na ruszcie), które są bardzo smaczne, gdy wprawnie przyrządzić je na grillu. Polecam ! Poza tym obie społeczności skutecznie godzi chłodne piwko. Ja osobiście przeciwko wegetarianom nic nie mam, a nawet weganom i innym tego typu konsumentom, pod warunkiem, że nie prowadzą przeciwko mnie ideologicznej krucjaty, że jestem mordercą zwierząt i że jem padlinę. Nie chcesz, nie lubisz, nie jedz, ale daj żyć innym. Wegetarianie to sympatyczni i otwarci na świat ludzie, a z jedną wegetarianką – przyjaciółką – pracowałem nawet na fermie trzody chlewnej w USA. I żyliśmy w pełnej zgodzie. Jednak wołowina pełni ważną rolę w procesie grillowania, grill bez mięsa raczej nie ma sensu, a w wielu rejonach świata (Meksyk, Ameryka Południowa) ta sztuka opiekania wołowych wyrębów jest wręcz nieodzownym elementem budowania więzi społecznych.

Polska hodowlaIdeologiczna oś sporu

W sumie jest dość jasna, oto my – mięsożercy – uważamy, że mamy prawo zjadać nasze krówki i świnki, bo czemu nie ? Mamy w końcu w naszym uzębieniu kły, które są atrybutem drapieżców, a poza tym przystosowaliśmy się do zjadania prawie wszystkiego. Możemy dowolnie zmieniać nasz łańcuch pokarmowy, być mięsożercą, ale i roślinożercą. Tak wynika już z naszej historii, jako gatunku homo sapiens, bo w pewnym momencie naszego rozwoju zaczęliśmy się po prostu włóczyć po świecie, a więc żeby się wyżywić musieliśmy polować na zwierzęta i zjadać ich mięso. Dopiero potem niektóre grupy społeczne osiadły na swoim zadzie i zaczęły parać się uprawą roślin, a te stały się ich menu. Kto będzie wiecznie uganiać się po krzakach z łukiem w ręku i polował ? Zatem może połączmy to wszystko w jedno i jedzmy dobre mięso (w ograniczonej ilości oczywiście) wraz z warzywami i innymi produktami roślinnymi. Nie widzę przeciwwskazań, a nawet do tego zachęcam. Ponieważ w teorii jesteśmy wolnymi ludźmi i mamy prawo wyboru, dlatego nikt nie może zabronić nam jedzenia mięsa, tak samo inni mają prawo odmówić jego spożywania. Z kolei dla wegetarian mięso to zło wcielone, symbol znęcania się nad zwierzętami i ich zabijania. Nie chcą w tym uczestniczyć i mają do tego prawo. Obie strony używają na swoje potrzeby naukę i często mówi się po prostu o aspekcie zdrowotnym spożywania mięsa lub nie. Obie strony mają swoje logiczne i medyczne uzasadnienia, że mięso to dla jego zwolenników białko wysokiej biologicznej wartości i żadna roślina tego nie zastąpi (zwłaszcza, że wiele składników w niej zawartych jest dla nas niedostępnych w procesie wchłaniania ze względu na skomplikowaną budowę chemiczną i są dostępne tylko dla zwierząt roślinożernych), że mięso – dla jego przeciwników – powoduje główne choroby cywilizacyjne (cholesterol, miażdżycę, zawały, otyłość, nieżyty nerek i inne), choć współcześnie prace hodowlane na bazie genetyki i żywienia zwierząt starają się minimalizować te minusy.

Polska hodowlaRozumiem nawet argumenty, że może człowiek nie miał prawa hodować zwierząt na skalę masową i ich zabijać dla mięsa, lub gdy staną się nieproduktywne, ale sam je sobie nadał (bo tak przeczytał w Biblii, żeby czynić sobie ziemię poddaną) i że jedynym wyznacznikiem całego tego hodowlanego procederu nie może być po prostu chęć zarobienia i utrzymania się na tej działalności, no bo kogo to w sumie obchodzi ? Albo, że w dobie kurczących się areałów rolniczych zamiast spasać zwierzęta roślinami (paszą) lepiej od razu je zjadać, a nie „przepuszczać” przez organizmy zwierząt. Jednak gdy my przestaniemy jeść mięso to co z naszymi ukochanymi psami i kotami ? Dla własnych celów uzależniliśmy je od siebie, zwłaszcza psy, i trzeba karmić je produktami z udziałem odpadów przemysłu mięsnego lub po prostu mięsem czy podrobami. Zatem będziemy musieli zabijać zwierzęta, żeby wyżywić nasze psy, co może już zakrawać na patologię. No bo człowiek nie może jeść wspaniałego steka, ale jego pies tak. Hm…a gdyby tak wyeliminować nasze psy, na przykład 100, to może okazać się, że ocalimy 200 krów i świń, ale nikt o tym nie myśli w taki sposób i nie robi takiego bilansu zysków i strat. Poza tym mięso to nie wszystko, elementy ciała zwierząt wykorzystuje się również w wielu innych dziedzinach jak produkcja butów, toreb, w farmacji, medycynie, chemii, kosmetyce, drogownictwie i w wielu innych. Może zatem tak być, że przestalibyśmy jeść mięso, ale zwierzęta nadal byłyby zabijane.

Zatem nic nie jest takie proste na jakie wygląda. Musisz jednak wiedzieć, mój Drogi Hodowco, że takie ruchy ideologiczne jak wegetarianizm, a także religijne – jak islam (niechęć do spożywania wieprzowiny) i wszystkie inne mogą bardzo rzutować na twoją sytuację na rynku. Bo w ślad za nimi do gry mogą włączyć się inni, dzisiaj jest to tak zwana opinia społeczna czy front konsumentów. Przeciwko tobie mogą być również ci, którzy jedzą i lubią mięso, a wtedy będzie już gorzej.

Nikt nie lubi dzisiaj ferm wielkotowarowych

Polska hodowlaNo tak się utarło, że takie fermy są fabrykami zwierząt, gdzie obsługa znęca się nad ich podopiecznymi (co czasem ma miejsce, z głupoty i chciwości ludzi, a to tylko dolewa oliwy do ognia), że warunki są paskudne, a zwierzęta złej jakości, że nie poświęca się uwagi każdej sztuce indywidualnie. Choć przecież i ci mali hodowcy tak samo mogą znęcać się nad zwierzętami i często to robią. Internet pełen jest filmów interwencyjnych poświęconych cierpieniom cieląt i krów w naszych oborach. Współczesna opinia społeczna jest bardzo wrażliwa na drastyczne sceny na fermach, na sposób utrzymywania i zabijania zwierząt, chcą jeść mięso – owszem, ale nie chcą dowiedzieć się tego jak się je pozyskuje. W najlepszym razie żądają humanitarnego postępowania. Sprawę komplikuje fakt, że aby mięso było przydatne do konsumpcji, jego właściciele (niezależnie od gatunku) muszą być skrwawieni, zatem ich serce powinno jeszcze pracować, aby krew wydostała się na zewnątrz przed definitywną śmiercią. Dlatego tak negatywny był społeczny odbiór (a nawet zakaz) szeroko rozumianego uboju rytualnego, bo raz, że nazwa głupia, sugeruje, że robią to jacyś członkowie sekty, a dwa, że widok tego procederu nie jest za ciekawy, a nawet drastyczny. Dlatego, żaden zakład mięsny nie promuje nigdy swoich wyrobów za pomocą żywca, zwierząt, które później podlegają ubojowi.

Polska hodowlaWspółczesne fermy są odpowiedzią na globalizację i rosnącą liczbę ludności na świecie, większe zapotrzebowanie na białko zwierzęce (mimo aktywności wegetarian), na wymogi ekonomii, które faworyzują konsolidację produkcji. Zresztą powiedzmy sobie otwarcie, że nie ma dzisiaj żadnych szans na to, aby do łask wróciły „domowe” zagrody z kaczuszkami, kurami, cielaczkami itp. na własny użytek. Kto jeździ często na wieś, ten wie, że to miejsce idzie w kierunku rekreacyjnym, pełni rolę niszy do zamieszkania, zwłaszcza dla mieszczuchów, którym nie w smak paradujące wokół i brudzące oraz śmierdzące krowy, konie, świnie i kury. Konsumenci nie rozumieją dzisiaj, że hodowla to bardziej złożony proces, to również ciężka praca, inwestowanie środków, zdobywanie wiedzy, empatia dla zwierząt, to misja i kultura bycia, a nawet ochrona lokalnego środowiska w którym działa ferma. Niestety wszyscy się ich boją, a jeśli czegoś się boją, to są przeciw, protestują i utrudniają ich rozbudowę, budowę, pomimo, że to ich właściciele są w tak zwanym „prawie” i mają wszelkie wymagane zgody. Mimo tych wszystkich kłopotów fermy nie znikną z powierzchni ziemi, często stoją za nimi wpływowi biznesmeni, a poza tym zapewniają byt (tak samo związane z nimi: transport paszy i żywca, rzeźnie i zakłady mięsne, a potem dystrybucja ich produktów) ogromnej rzeszy zjadaczy chleba. Zatem zamiast zawracać kijem Wisłę, lepiej skoncentrować się na ulepszaniu świadomości hodowców, konsumentów, aby obie strony dążyły do lepszego, ale rozsądnego dobrostanu zwierząt i zapewnienia im lepszych warunków w oborze i poza nią i do przestrzegania prawa.

Polska hodowlaMyśliwi, „futerkowcy” i celebryci nie pomagają

No tak się dzisiaj porobiło, że wszyscy chcą chronić zwierzęta i prześcigają się w różnych opiniach i pomysłach. Uspokojeniu sytuacji nie sprzyjają myśliwi, którzy często wykazują się amatorszczyzną i nieskutecznością działania, co sprzyja głosom, żeby chronić dziki, których jest przecież cała masa i wyrządzają wiele szkód. Ale ich obrońcy raczej za to nie zapłacą. Osobiście nie przepadam za myśliwymi, ale też nie będę ich zwalczać dla zasady. Drażnią mnie jednak myśliwi strzelający w Afryce do dzikich zwierząt, często nafaszerowanych lekami usypiającymi, żeby przed nimi nie uciekały i naganiacze przyprowadzają im zwierzynę wprost pod lufę, za dużą kasę. Strzeli taki, zabije, a potem stwierdzi, że to piękne zwierzę było i fotkę wrzuci na instagrama, żeby się pochwalić zaliczeniem. Dla mnie jest to chore, bo brak w tym szacunku dla zwierząt, głębszej myśli przewodniej, po co się to robi ? Właściciele ferm futerkowych też są na cenzurowanym, no bo jeśli przyjąć zabijanie zwierząt „normalnych” jak krowy i świnie za zło konieczne, no bo są jednak podstawą wyżywienia społeczeństwa, to zabijanie lisów, norek i innych futrzaków jest już fanaberią, bo ich futra nie zaspokajają podstawowych potrzeb. Hm…można z tym dyskutować, ale mogę zrozumieć, że te zwierzęta nie muszą umierać dla futer. Najśmieszniej jest, gdy do gry włączają się celebryci lub organizacje ekologiczne i wypowiadają się na tematy o których nie mają pojęcia. Według nich masowo głodzi się krowy, konie, bo widać im pod skórą lekko wystające żebra. No tak wyglądają współczesne wysokoprodukcyjne zwierzęta domowe, gdyby było z nimi tak źle jak się głosi, to niczego by nie wyprodukowały. Prawdą jest, że żyją na kruchym balansie, i hodowca musi czujnie obserwować co dzieje się z kondycją jego krów, która jest trochę podporządkowana wysokiej wydajności i łatwo ją zapuścić. Nie ma to jednak nic wspólnego ze złym traktowaniem zwierząt. Poza tym ekologia to nauka o równowadze między gatunkami i na pewno krowy ani świnie nie są gatunkami zagrożonymi wymarciem. Wolałbym, aby ludzie bardziej angażowali się w ratowanie dzikich zwierząt, którym realnie grozi szybkie wymarcie (jak np. australijska koala lub polski jeż). W naturze zwierzęta również cierpią i chorują, głodują i są zabijane przez drapieżników, a okoliczności w jakich do tego dochodzi są dalekie od dobrostanu. Nikt jednak tego na co dzień nie obserwuje i wszystkim wydaje się, że zwierzęta w naturze prowadzą sielankowy tryb życia. Całkiem niepotrzebnie ludzie na siłę „uczłowieczają” zwierzęta i wydaje im się, że one myślą i działają tak jak my. Tymczasem one tam również cierpią, głodują, chorują i nie żyją za długo. Coś za coś.

Polska hodowlaSam będziesz jadł sobie tę padlinę, albo robaki.

Zdobycie świeżego i soczystego kawałka mięsa miało kiedyś swój sens. Mężczyźni liczący na podboje miłosne i seksualne uniesienia ze swoją wybranką w swojej jaskini musieli zdobyć mięsiwo bogate w żelazo, aby wzmocnić swoje niewiasty po wyczerpujących cyklach menstruacyjnych i zaskarbić sobie ich względy. Pamiętam, że kiedyś mój ojciec poszedł do rzeźnika po kawałek wołowiny na obiad, ale że wtedy niczego w sklepach nie było, a on nie miał wprawy, sprzedawczyni wcisnęła mu stary i żylasty kawał mięsa. Dumny powrócił do domu i wręczył je mojej matce, która szybko otaksowała zdobycz. Ponieważ była dość krewka, więc rzuciła z urazą mięsem o podłogę i skrzyczała mojego ojca, że takie badziewie to sam sobie będzie jadł. Hm..raczej tego dnia nie doszło między nimi do miłosnych uniesień. A szkoda, bo to przecież polska żywność była i tak ją potraktowała.

Od razu nadmienię, że dla mnie dobra żywność, to taka którą produkuje się bezpiecznie i według dobrych standardów, a nie dlatego, że jest polska czy hiszpańska. Mleko, to mleko, a wołowina to wołowina, oczywiście w pewnych krajach mają lepsze standardy, idee i bardziej sprzyjające warunki do ich produkcji, i to trzeba promować. Jednak nie zgadzam się z rolnikami, którzy chcą zmusić mnie do jedzenia głównie polskiej żywności, bo oni tak sobie wymyślili. Chcę jeść polską, bo jest bardziej smaczna i po prostu dobra, a nie dla ideologii. Inaczej w innych krajach też nie powinni kupować naszej żywności, no bo przecież ich rodzima z założenia jest lepsza. Musi być wybór i konkurencja. W każdym razie nigdy nie wyrzucaj żywności i nie marnuj jej, bo gdy robisz to lekką ręką, to wtedy wykazujesz brak szacunku dla zwierząt, które poniosły już swoją ofiarę.

Niedługo dojdzie do tego, że zamiast naszych zwierząt domowych będziemy jeść larwy mącznika i szarańczę (są już zatwierdzone), albo mięso, które wyrosło z pobranych wcześniej komórek macierzystych, w warunkach laboratoryjnych. Celebryto, sam sobie to jedz ! Przyjmij do wiadomości, że nasze babcie w kwiecistych i nylonowych fartuchach już wymarły, a wraz z nimi tzw. zdrowe gospodarstwa z naturalną żywnością.

A więc, Moi Drodzy, rzeczywistość nie jest już tak prosta, jaką była kiedyś i musisz umieć dać sobie radę. No bo jak nie Wy, to kto ? Zatem krowy niech będą z Wami i reszta inwentarza też.

Polska hodowla

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *