Nocne starcie w Margaret River

Przed nami Australia Zachodnio-Południowa.

Australia Zachodnio-Południowa, karmienie kangurówTak już jest, że człowiek nie może siedzieć tylko w jednym miejscu, bo po prostu się udusi. Dlatego po kilkunastu dniach w Mandurah i aglomeracji Perth, pożyczyłem samochód, wsiadłem i pojechałem na południe, w głąb lądu. Przed maską mojego auta rozpościerała się Australia Zachodnio-Południowa. Wspomnę, że ruch w Australii jest lewostronny, co było dla mnie trochę kłopotliwe, ponieważ musiałem nieźle się pilnować, żeby na rondzie nie jechać w prawo. Bywało, że omal nie zginąłem na przejściu przez ulicę w Perth, bo najpierw patrzyłem w lewo, a potem w prawo (jak w Polsce), tymczasem trzeba było odwrotnie. Na szczęście miejskie australijskie autobusy mają dobre hamulce. Ruch lewostronny jest pozostałością po angielskim kolonializmie i z początku stwarza pewne problemy, bo trzeba myśleć i zawsze „keep left”, zwłaszcza, gdy prowadzi się pożyczoną furę o wartości 100.000 zł. Z początku byłem w szoku, bo myślałem że auta w Australii prowadzą 5 – cio latki, ale nie…one po prostu były na miejscu pasażera z przodu.

Wyprawa na południe

Każda wyprawa kończy się z chwilą, gdy dotrzemy na miejsce, a potem zaczyna się poznawanie. A zatem poznawałem rejon, który na mapie Australii wytycza linia: Mandurah – Busselton – Margaret River – Augusta – Pemberton – Walpole – Denmark – Albany – Pinjarra – Mandurah o długości ok. 1.300 km. Południowe tereny od Perth są diametralnie inne od tych pustkowi na północy, są pełne roślinności, gęstych lasów, w tym eukaliptusowych. Podstawowym eukaliptusem jest gatunek Marginata, ale koale go nie lubią, dlatego tych torbaczy w Australii Zachodniej nie uświadczysz (są tylko w Perth w Caversham Wildlife Park). Tereny są trochę górzyste, a nie tak płaskie jak na północy, krajobraz ciekawy i urozmaicony, zamiast czerwono-żółtej ziemi pokrytej lichymi roślinami. W zasadzie cały rejon jest typowo rolniczy,

Australia Zachodnio-Południowa, rejon rolniczy, wypas koniwszędzie ciągną się wielkie farmy bydła mięsnego, ale i krów mlecznych, owiec, danieli, koni i kóz. Czegóż oni tam nie hodują ? Gdyby mogli trzymać również świnki morskie, też wypasałyby się tam masowo. Rejon  Margaret River to raj dla drwali, kiedyś zakładali tutaj całe osiedla (np. Pemberton) i pozyskiwali eukaliptusowe drewno, słynie też z wielkich i znanych w kraju winnic produkujących wspaniałe wino, które dociera również do Polski.

Australia Zachodnio-Południowa, winogrona są superWinnice można z powodzeniem zwiedzać, a wino degustować. Najstarszą z nich jest Vasse-Felix, a największą Leeuwin Estates Winery. Tyle wina co oni tam produkują, nikt nie jest w stanie wypić. Nawet moje znajome lumpy spod sklepu GS.

Uwaga na kangury !

Australia Zachodnio-Południowa, wypas kangurówWraz ze zwierzętami domowymi swobodnie wypasają się kangury, dla których płoty nie stanowią żadnej przeszkody, ale są miłym urozmaiceniem w krajobrazie i nudnym życiu.  Jadąc autem trzeba nieustannie uważać na wyskakujące z boków kangury, a często dokonywać istnego slalomu między rozjechanymi ciałami torbaczy. Powinna być taka dyscyplina olimpijska albo przynajmniej w sportach motorowych: „slalom między torbaczami” i Australijczycy byliby w niej na pewno mistrzami świata.

Australia Zachodnio-Południowa, slalom między martwymi kanguramiO niebezpieczeństwie jakim są kangury na drodze informują żółte znaki drogowe. Na poboczach dróg pasą się z kolei stada zielonych papug, które wyszukują nasiona zgubione przez przejeżdżające licznie ciężarówki z płodami rolnymi. Ptaki nie przejmują się prędkością mijających je samochodów, gdy przejeżdżałem obok z pędem (110 km/h), podmuch wiatru podwiewał ich pióra do gołej skóry i można było zobaczyć czy włożyły dziś pampersy, ale one trwały na posterunku mrużąc oczy z zadowolenia. Chyba traktowały to jako miłą pieszczotę. Rejon południowo-zachodni obfituje też w duże i monumentalne jaskinie. Spośród nich zwiedziłem jaskinię Jewell , gdzie znaleziono szczątki tygrysa tasmańskiego.

Australia Zachodnio-Południowa, jaskinia JewellKiedyś tam wpadły i już nie wyszły. Podczas wędrówki pod ziemią, miła pani przewodnik ostrzegała nas, żeby nie oddalać się od niej i nie wchodzić do miejsc poza wyznaczonym szlakiem. „Inaczej za kilka lat znów znajdziemy kości, tym razem Wasze. I będzie trzeba czyścić je pędzelkiem” – mawiała.

Ach te piękne plaże…

Australia ma ich mnóstwo, właściwie jest jedną wielką plażą, przecież ten kraj i kontynent jest jednocześnie wyspą, więc wody oceanów obmywają jej kamieniste i piaszczyste plaże dookoła. Już o morskim wybrzeżu Wam pisałem, ale co tam…Rozkoszujmy się nimi jeszcze raz, działały na mnie jak drapacze chmur na Manhattanie w Nowym Jorku, wciąż do nich wracałem i wracałem.

Symbolem cudownych plaż w tym rejonie jest dla mnie wioska Denmark, która jest rajem dla surferów, choć pierwotnie była osadą dla robotników przemysłu drzewnego. Leży nad oceanem Południowym zwanym też Arktycznym.

Plaże są trochę dzikie, naturalne, nie ma żadnych budek ratowników, gdy się kąpiesz, robisz to na własny rachunek. Możesz robić co się Tobie podoba, ale gdy nadgryzie Cię rekin lub się utopisz, to już Twój problem. There are not any budek z frytkami, nie ma dziwnych ludków – jak w Polsce – przeczesujących plaże i wołających: „lody, lody…dla ochłody” lub „kukurydza gotowana”, bo tutaj nie mieliby racji bytu, ponieważ  plaże są…puste. W Australii stawia się na naturę, a brak tłumów na plaży jest tego konsekwencją. Często spędzałem na nich po kilka godzin i w zasadzie byłem sam. Z początku czułem się głupio, tak jakby obowiązywała czerwona flaga, zakaz kąpieli i wszyscy poszli już do domu, ale z czasem się przyzwyczaiłem. Tyle, że fale były naprawdę silne.  Australijczycy zawsze i wszędzie taszczą swoje łódki ze sobą. Gdy jadą na camping, to kilkoma samochodami, bo łódka, sprzęt do wędkowania i lodówka zabierają mnóstwo miejsca. A po co im lodówka ? Żeby wsadzić tam kilka kast piwa. A do tego gromadka dzieci, często trójka lub czwórka. Australijczykom się powodzi (żyją na złocie, niklu, rudzie żelaza i innych surowcach), po Szwajcarach są drugim narodem pod kątem zamożności.  Ale wracając do plaż, dobrze by było się nie utopić, więc będąc na nich samemu, musiałem się pilnować. Woda była wspaniała, orzeźwiająca, a jednocześnie ciepła. Niestety nie mogłem zabłysnąć moimi krótkimi europejskimi gaciami – kąpielówkami, tak jak zaistniałem na amerykańskich plażach w Karolinie Północnej, gdzie moje niespotykane odzienie wabiło płeć piękną.

Australia Zachodnio-Południowa, piękne plaże na zachodzieTutaj nikogo nie przyciągało, bo nie było wokół żywego ducha. O historii z gaciami przeczytasz tutaj:

Magiczne gacie w Wrightsville Beach

Nocne starcie w Margaret River. Polska – Australia: 3:2

Po zwiedzeniu najdłuższego w Australii betonowego mola w Busselton (ma 2 km długości i jest pozostałością po dawnych czasach, gdzie rozładowywano ze statków drewno, jest bardzo blisko oceanu Indyjskiego),

Australia Zachodnio-Południowa, molo w Busseltonobejrzeniu kilku delfinów pławiących się w wodzie i włóczeniu się po stolicy winiarzy Margaret River, którego downtown przypominało mi trochę zakopiański deptak, udałem się na nocleg do miejscowego hostelu okupowanego przez back packerów czyli osoby mieszkające na stałe w hostelach w pokojach kilkuosobowych, podążających za pracą, które nie martwią się posiadaniem domów, mieszkań, ogródków, koszeniem trawy i kredytami. Przyszło mi nocować w pokoju z jednym Australijczykiem, który dość szybko urwał się i poszedł na balangę. Musiał wypić na niej hektolitry australijskiego (słabego) piwa, bo nieźle się wstawił i walczył z siłą przyciągania ziemskiego. Po powrocie do naszej komnaty zapalał mi nieustannie światło, tak jakby chciał mnie przesłuchiwać, przewracał jakieś torby, szurał o podłogę i coś tam mruczał jak miś Koala po przebudzeniu z narkotykowego letargu. Nie dał mi spać przez kilka godzin, więc było już 1:0 dla niego w setach. Potem wyjął gitarę i zaczął rzępolić i charczeć, ale wydawało mu się, że to śpiew. Adrenalina ścięła całe moje ciało z wściekłości. W setach prowadził już 2:0, ale niepotrzebnie odpuścił i poszedł spać. Wtedy  przystąpiłem do kontrataku. Oj, czekaj Ty dziadzie ! Australijczyk nie wiedział, że w procesie moich narodzin na ten padół, jakiś lekarz (do dziś nie ustaliłem jego personaliów)  wziął wielkie szczypce i chwycił mnie nimi za łeb, żeby szybko wyciągnąć mnie z łona matki, gdyż nie dogadywałem się z pępowiną i ona mnie dusiła. Tak samo dzieje się z prosiętami, gdy akcja porodowa się przedłuża, a wiek lochy jest już zaawansowany. Oj sorry Mom, wiem, że wieku kobiet się nie ujawnia. W efekcie tej interwencji skrzywiono mi przegrodę nosową, co objawia się chrapaniem, zwłaszcza, gdy jestem na nieznanym terytorium, zmęczony i leżę płasko. Wystarczyło żebym wyrzucił moje poduszki i zapadł w letarg z głową położoną naprawdę nisko. Wkrótce dało się słyszeć niezłe chrapanie, dudnienie jak z barłogu niedźwiedzia, które zaatakowało aparat słuchowy mojego przeciwnika. Obudził się i zaczął się wiercić z boku na bok. Było już tylko 2:1 dla niego. Potem zorientowałem się, że leżałem na dole łóżka piętrowego, a górna część, którą miałem kilkanaście centymetrów od twarzy, rezonowała jak pudło w gitarze akustycznej. Gdy położyłem się na plecach, to nieprzyjemne dźwięki ze zdwojoną mocą zaatakowały zmęczonego tubylca, który zaczął kląć pod nosem w śpiku.  I tak oto dotarliśmy do remisu. Na koniec włączyłem muzyczkę disco-polo z mojej komórki. Ta muza nawet dla mnie jest straszna w normalnych warunkach, a w głuchej nocy dała czadu z mocą wodospadu. Gość podskoczył na wyrze jak rażony prądem i był załatwiony. Obudził się definitywnie z przekrwionymi oczyma, usiadł na łóżku i około 5.30 rano dał za wygraną. Wstał przedwcześnie, ubrał się i chwiejnym krokiem poszedł w siną dal jak zraniony niedźwiedź, a swoje manele zostawił w pokoju.  Hm.., nie rób drugiemu co Tobie niemiłe. Było więc 3:2 i po meczu ! Przy okazji spieszę z wyjaśnieniem, że w Australii późno wstaje słońce, około 7 rano i wcześnie zachodzi. Gdy jedzie się po bezdrożach późnym popołudniem, około 17:00 jest jeszcze pełne słońce i człowiek myśli, co by tu jeszcze zobaczyć, aż nagle 50 minut później robi się kompletnie ciemno, jakby ktoś zgasił światło. Dlatego trzeba uważać z planami i dość wcześnie udawać się na nocleg.

Australia Zachodnio-Południowa, winnice w Barossa ValleyWinnice w Dolinie Barossa

Jeśli rozpędzisz się i przejedziesz okolice Pemberton (miasteczka drwali), gdzie stoi najwyższy eukaliptus Gloucester Tree o wysokości 61 metrów. Można się na niego wspiąć po specjalnych szczeblach, bo z drzewa wypatruje się pożarów. Ale trzeba mieć mocne nerwy, bo na górze wiatr kołysze drzewem i tak samo ciałem śmiałka. Lepiej więc najpierw napić się tego wina z Margaret River. Potem mijamy Albany (stary port wielorybników), rejon Esperanzy (z przepiękną plażą), i jeżeli jesteś na tyle dziki, że przemierzysz pustynną nizinę Nullarbor (przebiega przez nią tylko jedna droga Eyre Highway), to wjedziesz wreszcie do Adelajdy.

O przygodach w Albany przeczytasz tutaj:

Australia okiem amatora – port wielorybniczy w Albany

Australia Zachodnio-Południowa, degustacja wina

To miasto długie jak jelito cienkie konia, upakowane między oceanem, a górami, ale dość eleganckie i nisko zabudowane. Miasto powstało dla wolnych osadników, a nie jako lokalizacja dla więźniów, których za karę zsyłano do Australii. Miejscowe Adelaide Hills cieszą się popularnością ze względu na uprawę słynnych winorośli (np. riesling, sauvignon, chardonnay, shiraz, merlot i inne) i produkcję wina. Z Australii Południowej pochodzi ponad 50% win produkowanych w Australii. Do Polski trafia znana już marka Jacob’s Creek, ale jest tutaj ogromna ilość wspaniałych producentów. Można przez kilka dni przemieszczać się między winnicami i degustować wino.

Australia Zachodnio-Południowa, dokopałem się do piwniczkiTrzeba jednak trochę tego wypić, bo nalewają naprawdę malutkie porcyjki, no i raz po raz dobrze by było kupić jakąś butelczynę. Winnice zlokalizowane są w Barossa Valley, a produkcję wina rozkręcili tutaj Niemcy – luteranie uciekający kiedyś przed prześladowaniami z Europy. Tak to jest, gnębili ich, to w zamian nie będą mieć wina. Tyle, że klimat w tej części Australii jest bardzo korzystny dla uprawy winorośli, a tutejsze tereny są najżyźniejsze na kontynencie. Rosną nawet palmy, które są atrakcją dla turystów zmęczonych popijaniem trunku Bogów.

Australia Zachodnio-PołudniowaAustralia Zachodnio-Południowa, palmy w Barossa Valley

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *