Gruzja czyli slalom między świniami. Tuszetia i droga śmierci.

Podróż do Gruzji.

Podróż do Gruzji. Droga widok ogólny.Gruzja – 4-milionowy kraj na pograniczu Europy i Azji, przycupnięty przy Morzu Czarnym i pomiędzy Rosją, Azerbejdżanem, Turcją i Armenią. Zapraszam więc na podróż do Gruzji. Właściwie miała zatargi z wszystkimi sąsiadami, obecnie największy z Rosją o zagarniętą przez Putina Osetię Południową i Abchazję, jest niepokorną córą Kaukazu i swoją mentalnością bardzo przypomina nas – Polaków. Główna zasada Gruzinów to: „zastaw się, a postaw się” ,której i my hołdujemy. Nieważne, że bieda doskwiera, wali się i pali, ale ważne, żeby się pokazać, nikt nie może im (i nam) zarzucić, że coś nie gra. Świnie i inne zwierzęta gospodarskie cieszą się w Gruzji dużą swobodą, biegają po drogach całkiem swobodnie, tak że w Gruzji można by z powodzeniem przeprowadzić zawody: slalom między świniami lub krowami. W Gruzji płaci się żelkami…no tak, miejscową walutę oznacza się jako GEL (Georgian Lari). Żeby ją dostać, trzeba mieć euro lub dolary.

Podróż do Gruzji.Gruz, gruz… i gruz !

Olśniło mnie, bo teraz już wiem, dlaczego ten kraj nazywa się Gruzją. Ano wszędzie leży gruz, tu i tam, tak jakby trwała jakaś wielka rozbiórka starych, post-radzieckich zabudowań, kupy gruzu wszelakiego są widoczne wszędzie. Do tego walące się drewniane domy na wsi, dziurawe, często nieasfaltowane drogi, płoty z pogiętej i zardzewiałej blachy, klimat rodem z upadłego już ZSRR. Do tego stare ciężarówki o których dawno już zapomnieliśmy: ZIŁy i Kamazy (te jeszcze można w Polsce spotkać).

Podróż do Gruzji. Stare auta w modzie.Ale poza tym gruzem i nieporządkiem, tak jakby nikomu nie zależało na sprzątaniu i układaniu, widać piękno i bogatą kulturę tego kraju okraszoną wspaniałą choć prostą gruzińską kuchnią. Największymi ich smakołykami są  chaczapuri: placki chlebowe z serowym nadzieniem, zupa charczo z mięsnymi pulpetami, a dla mnie najwspanialsze były pierożki chinkali. Mają ogonek, za który trzyma się pierożek rękami, i sakiewkę wypełnioną mięsem mielonym, którą można zjeść dopiero po nadgryzieniu pierożka i wypiciu z niego rosołu. Samego ogonka się nie je, ale ja oczywiście skonsumowałem wszystkie, bo było w nich uwielbiane przeze mnie ciasto – zakalec. Chinkali mogą pływać też w gorącym rosole i przy takim daniu można zapomnieć o świecie. Gruzini uwielbiają więc mięso: wołowinę, baraninę, kurczaka i wieprzowinę, stanowi ważny element ich diety.

Co jest jednak najpiękniejsze w Gruzji ? Po pierwsze przemili i otwarci ludzie, ale żeby się z nimi dogadać, trzeba znać rosyjski, a po drugie: wspaniała, nieokiełznana jeszcze i świeża przyroda z którą przyszło nam się zetknąć w rejonie specjalnym i wybranym: w Tuszetii na drodze śmierci.

Wysokogórska Tuszetia. Świnie niemile widziane.

Tuszetia położona jest w górach Wielkiego Kaukazu, na północnym wschodzie Gruzji, przytulona już do Rosji, skąd blisko jest do Czeczeni. Krainę zamieszkują Tuszeci stanowiący oddzielną grupę etniczną i hodują przede wszystkim owce, które pędzą po górskich zboczach i po drodze, a napotkane auta i ciężarówki muszą się przeciskać pomiędzy wełnistymi zwierzakami.

Podróż do Gruzji. Tuszeci pędzą owce.Ale te owce są skołtunione ! Co to, nikt ich tam nie wyczesuje jak ja mojego pieska Cavaliera ? Same uszy czeszę mu przez 20 minut dziennie, ale Tuszeci zajmują się tylko sprawami praktycznymi. Dlatego uwielbiają tam konie, są ważne dla turystów, ale i dla nich samych, jeśli nie jeździsz tam na koniu, nieważne w jakim stylu, to nie żyjesz. To tak jakbyś nie miał konta na Facebooku. Gruzini często jeżdżą na oklep, a konia traktują jak Ubera.

Podróż do Gruzji. Jazda konna to podstawa.Widziałem jak niejeden zaprawiony alkoholem i trawką gość wychodził w górach z knajpy, zagwizdał i zaraz pojawiał się przy nim koński Uber, jeździec wskakiwał tylko na jego grzbiet i trzymając się samej  grzywy galopował po wyboistej górskiej drodze do domu jak na złamanie karku. Potem zeskakiwał, klepnął konia w tyłek, a wierzchowiec potruchtał sobie na pastwisko. Ot, Mołodcy ! W Tuszetii nie wolno hodować świń i nie je się wieprzowiny, nie dlatego, że są protesty, bo to jeden z najczystszych rejonów na Kaukazie, ale dlatego, że Tuszeci jak Muzułmanie, źle patrzą na trzodę i to temat tabu.

Podróż do Gruzji. Chmury w Tuszetii wiszą nisko.

Do Tuszetii dostaliśmy się samochodem z samego Tbilisi, gdzie odebrał nas nasz gruziński przewodnik. W stolicy Gruzji, która bardzo różni się od reszty kraju i w ogóle go nie przypomina, bo wygląda jak każde nowoczesne europejskie miasto (jest czysto i schludnie), wylądowaliśmy w środku nocy i zawiezieni przez taksówkarza do lokalnego motelu usiłowaliśmy się w nim trochę przespać. Ale od 7:00 rano zaczęły walić jakieś wielkie młoty, piły cięły metal, dźwigi zrzucały bezkształtne metalowe klamoty na ziemię i wszystko się trzęsło wraz z naszymi lichymi łóżkami i zgrzytało wokół. Okazało się, że zaraz za naszym oknem było wielkie złomowisko i przerabiano tam masowo metalowe elementy i ze spania nic nie wyszło. Tak właśnie przywitała nas Gruzja – gruzem i złomem. Ledwie żywi powitaliśmy naszego przewodnika i wgramoliliśmy się do jego Mitsubishi z napędem 4×4. Bez takiego auta albo bez konia lepiej do Tuszetii się nie zapuszczać,

Podróż do Gruzji. Auto i koń to podstawa.dlatego królują tam auta terenowe sprowadzone z Japonii z kierownicą po prawej stronie, co nadaje kolorytu, bo ruch w Gruzji w ogóle jest prawostronny i kierowca musi się wysilić przy wyprzedzaniu, ale Gruzini mają taki manewr nieźle opanowany. Jednak w Tuszetii nie ma mowy o wyprzedzaniu.

Podróż do Gruzji.Podróż do Gruzji. Nie ma to jak spacer.Droga śmierci wiedzie do Omalo.

To wąska i jedyna droga, nieutwardzona, wiodąca z lądu w górską otchłań, do dziczy i kaukaskiej pustki okrytej magicznymi chmurami,

Podróż do Gruzji. Nasza Celica.w której czujesz że  czas stanął w miejscu, to wspaniałe miejsce na odwyk od zgiełku tego świata i cywilizacji. Prądu nie ma, energię czerpie się z baterii solarnych, ale podlega ona reglamentacji.

Podróż do Gruzji. Baterie solarne. Najlepiej dowiedzieć się u gospodyni skromnego domku gościnnego (nie ma tutaj hoteli i moteli) kiedy włączy nam ciepłą wodę i będzie można umyć sobie włosy ?  Na co dzień mycie zębów musi nam wystarczyć, a potem paciorek i spać. Zmierzch zapada szybko, a rano czuć w powietrzu górski chłód i ciężko zwlec się z łóżka. Błotnista droga jest przejezdna tylko przez około 3 miesiące w roku, a większość turystów – twardzieli, którzy nie boją się nadmiaru adrenaliny we krwi, dąży do swoistego miejscowego centrum: miejscowości Omalo. Droga do niej wiedzie górskimi zboczami, wije się jak wąż po krawędziach, tuż nad przepaściami, ale po pół godziny jazdy w takich warunkach można się szybko przyzwyczaić do ogromnych przepaści i wszelkich niebezpieczeństw. Lęk wysokości jest stłumiony właśnie przez te wielkie przestrzenie, po prostu nie czuć tej wysokości na jakiej wije się droga – serpentyna – (około 3.000 metrów n.p.m).

Podróż do Gruzji. Porzucona kabina samochodu.Trzeba uważać szczególnie podczas deszczu, który może ulewą zwalić się na drogę i zamienić ją w lepką i śliską breję, zmyć auto z drogi, na małe wodospady, które spadają wprost na przejeżdżające auta, na małe rwące strumienie płynące w poprzek drogi i trzeba przejechać przez płynącą wodę ! Dodatkowo mogą spaść nagle kamienie z obsuwających się górskich zboczy, nie dziwota więc, że wzdłuż drogi położone są małe ołtarzyki ku czci tych, którzy spadli w przepaść. A przy tablicy z imieniem i nazwiskiem stoją kieliszki z czaczą – gruzińską wódką zrobioną z winogron, którą można się poczęstować ku chwale poległego śmiałka i zadumać się nad marnością ludzkiej istoty w porównaniu z dominującym żywiołem nieokiełznanej przyrody.

Podróż do Gruzji. Ołtarzyk z czaczą. Właśnie po to przyjeżdża się do Tuszetii !

Gruzina weź, Gruzina !

Dla nas z Europy poruszać się po normalnej drodze w Gruzji jest trochę ciężko, wyprzedzanie na trzeciego, łamanie wszelkich przepisów to normalka, choć w Polsce też często jest wolna amerykanka w tym zakresie. Zaś jeździć po drodze śmierci należącej do kilku najbardziej niebezpiecznych dróg na świecie – to prawdziwe wyzwanie. Asfaltu nie ma, bo pewnie trudno byłoby go położyć, brak kasy na inwestycje no i wbrew pozorom asfalt byłby bardziej niebezpieczny, bo niedoświadczeni kierowcy rozpędzaliby się po nim zbyt mocno, aż byłoby dla nich za późno na ocalenie. Poza tym chodzi o naturę, zero ingerencji w nią to chyba credo Tuszetii, stawia na surowość i dzikość, a nie na wygodę i cywilizację. Dlatego trzeba nastawić się na nieustanne wstrząsy, podczas jazdy rzuca człowiekiem jak w pracującym bębnie pralki. Żeby przejechać przez te wszystkie kamienie, dziury i rozpadliny, żeby moc się wyminąć z innym autem jadącym z naprzeciwka, zwłaszcza z pędzącym z góry ZIŁem czy Kamazam z ziemią na pace, który pochłania całą przestrzeń dla siebie i zwyczajnie nie ma miejsca,

Podróż do Gruzji. Uwaga na Kamaza.żeby pokonać zakręty, których nie da się przejechać za jednym skrętem kierownicą, żeby wyczuć i kontrolować nieustanne kolebanie się samochodu na boki i żeby przy tym nie przewrócić się w otchłań, najlepiej wynająć Gruzina. Oni mają tę drogę i te warunki we krwi, w genach, od setek lat ją w końcu pokonują w tę i z powrotem. My byliśmy w trójkę i nasz kierowca Gruzin. A więc super załoga: „Czterej Pancerni” i …chciałoby się powiedzieć, że pies, ale go nie było. Mieliśmy tylko maskotkę: Króliczka, ale robił u nas za psa i towarzyszył nam przez całą drogę i we wszystkich górskich miasteczkach w których królowały charakterystyczne budowle: domy, wieże obronne i baszty z kamieni układanych jeden na drugim (np. Dartlo), wiszące kładki nad strumieniami i prawosławne monastyry.

Podróż do Gruzji. Charakterystyczna budowla w Tuszetii.

Podróż do Gruzji. I tak się buduje...

Podróż do Gruzji. Ach ci turyści...Ano taka była technologia budowlana w Tuszetii. A Gruzini doskonale znają nasz nieśmiertelny serial o „Czterech Pancernych i psie”, znają kierowcę czołgu Grigorija Saakaszwilego.

Podróż do Gruzji. Widok z naszego domku niedaleko Omalo.Świńskie życie jak w Madrycie

Reprezentantki trzody chlewnej cieszą się w Gruzji dużą swobodą, biegają gdzie chcą i jedzą to, co znajdą na ulicy, choć są też dokarmiane przez właścicieli. Zwalczanie ASF nie ma więc w Gruzji żadnej szansy na sukces. Dodatkowo Rosja oskarża gruzińskie świnie o szerzenie różnych chorób zakaźnych i że niby zagrażają stabilności ekonomicznej rosyjskich regionów przy granicy z Gruzją. Według Rosjan w Tbilisi w specjalnym ośrodku medycznym zakażane były  świnie – do spółki z wojskowymi amerykanami – do testów nad rozprzestrzenianiem się zarazków, a potem takie świnie wpuszczano do Rosji. Jednak Gruzini traktują swoje świnie z estymą, nie wolno nikomu ukraść chrumkającej istoty lub potrącić jej autem na drodze. Jeśli na drodze leży sobie zadowolona locha (a robią tak często lokalne i wychudzone psy), to auto musi ją ominąć, zjechać na pobocze i dać jej spokój.

Podróż do Gruzji. Gruzińska pustka.

Podróż do Gruzji. Wysoki Kaukaz.Użytkowanie trzódki przypomina Polskę za czasów komunistycznych, kiedy kupowało się surowe mięso lub wyręby na targowisku, bez żadnych warunków chłodniczych. Tak samo jest w Gruzji, liczy się świeże mięso, a nie zamrożone lub konfekcjonowane. Nie ma też specjalistycznych ferm komercyjnych, jakie znamy z Europy, a bogatsze rodziny kupują sobie zawsze kilka warchlaków i wstawiają je do zagród farmerów na wychowanie, zabezpieczają w paszę, a gdy przyjdzie ich pora, ubijają i jest impreza, którą Gruzini uwielbiają. Do mięsa piją ogromne ilości wina, ale zanim się napijecie trzeba zawsze wnieść toast, który w wersji gruzińskiej jest długi i podniosły, piją za „naszu Stranu, szto by była szczastliwa, za babuszku..i różne takie”.

Podróż do Gruzji. Imprezka i toasty.Niestety Gruzini lubią długo przemawiać, a człowiek czeka z kieliszkiem w ręku i go suszy. Popyt na wieprzowinę jest bardzo nieregularny, bo dużo mięsa schodzi w okresie letnim, kiedy przybywa do kraju mnóstwo turystów, dlatego firmy eksportujące świnie do Gruzi – np. z Ukrainy – muszą poradzić sobie z tym problemem.

Podróż do Gruzji. Koniem czy autem, oto jest pytanie.Kolejne opowieści:

  • Konie, marycha i gromy z nieba czyli przygoda w Tuszetii.
  • Monastyr czyli Shit operation.
  • Gruziński chiński mur i miasto w skale.

Podróż do Gruzji. Stary Ził. pojawią się wkrótce. A póki co może do Armenii z dr Kruszewiczem ?

Pocztówka z Armenii

Podróż do Gruzji. Gruzińskie dzieci muszą pracować.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *