Podróż na Karaiby
Francuskie powietrze zmaterializowane w postaci wielkiego i trzęsącego się kadłuba samolotu pasażerskiego Airbus linii AIR France (w tłumaczeniu z francuskiego oznacza powietrze Francji), na wysokości ponad 9 km nad ziemią i w rozrzedzonym oraz mroźnym powietrzu, mknęło z prędkością kilkuset km/h w stronę Karaibów, a konkretnie na wyspę Gwadelupa. Tak zaczęła się podróż na Karaiby. Lot rozpoczął się na paryskim lotnisku Orly na południu stolicy Francji, a po ponad 7 godzinach lotu samolot wylądował w stolicy Gwadelupy w Pointe a Pitre.
Wyspa Motyla wita nas słońcem i deszczem. Podróż na Gwadelupę
Tak właśnie nazywa się wyspę, ma kształt motyla w locie, lewe skrzydło – część zachodnia jest bardziej ciekawe i dzikie od prawego położonego na wschodzie. Pointe a Pitre powitało nas jasnym karaibskim słońcem, leniwie pieszcząc nasze twarze popołudniowymi, ale jasnymi jęzorami światła, co powitaliśmy miłymi pomrukami. Wszak przylecieliśmy tutaj w styczniu, gdy w Polsce nominalnie mieliśmy zimę, deszcze i szarówkę. Mieliśmy jeszcze kilka godzin do momentu przerzutu na wschodni kraniec wyspy, a więc udaliśmy się do centrum miasta, żeby zwiedzić jego ruchliwe uliczki, kolorowe domy z wymalowanymi grafitti i Muzeum Niewolnictwa.
Niestety nie dane nam było dotrzeć do tego budynku, bo ogromna, ciężka i czarna chmura zawiesiła się nad miastem i otworzyła swoje podwoje. Wylały się z niej potoki wody, które tropikalnym deszczem spadły na miasto. Ulewa trwała ponad 3 godziny, ulicami płynęła rwąca rzeka sięgająca już powyżej kolan.
Samochody tonęły w nurcie, a przechodnie wskakiwali na płoty, żeby uratować swoje obuwie. Miejscowe szczury tak samo wyskakiwały z zatopionych studzienek i uciekały przed kataklizmem wzdłuż ulic. Potem nagle pogoda się poprawiła i po chwili, jak gdyby nigdy nic się nie stało, miasto powróciło do swoich zajęć. Nikt się nie denerwował, nie przeklinał, nie spieszył. Karaibski spokój i luz – to pierwsze czego tam doświadczyliśmy. Następnie pojechaliśmy autobusem w którym królowała głośna muzyka reagge na prom, a ten z kolei przewiózł nas przez wzburzone i rozbryzgujące się wokół fale na najstarszą wyspę na Karaibach zwaną Desirades.
Królowały na niej jaszczury: legwany zielone i iguany, które wspinały się po drzewach, buszowały i hałasowały w liściach oraz śmieciach przy posesjach szukając w nich jedzenia. Na elewację wychodziły wieczorem zielone jaszczurki i polowały ze spokojem na komary obserwując nas jak gramy w karty na tarasie.
Po 3 dniach popłynęliśmy na wyspę Marie Galante, na południe od Pointe a Pitre, która była już bardziej zielona od poprzedniczki. Wreszcie po kilku dniach wróciliśmy na Gwadelupę – na jej wspaniałe zachodnie wybrzeże. Podróż na Karaiby trwa.
Koguty pieją o świcie, a na wyspie królują kolory
Kolejną ciekawą rzeczą, która nas zafascynowała na wyspie – poza karaibskim luzem, iguanami, trawką paloną na stacjach benzynowych i w sklepach, były koguty. Były dosłownie wszędzie, ponieważ używa się ich do walk kogutów, zaczynają piać już w środku nocy i przekrzykują się wzajemnie w tym procederze. Niektórzy z nas nie mogli spać od ciągłego hałasowania, ale mnie przypomniały się dawne czasy, spędzone na wakacjach u dziadków na wsi, kiedy babcine koguty tak samo budziły nas pianiem o świcie. Super ! Wyspa jest gejzerem kolorów: żółtego, czerwonego, pomarańczowego i innych, które nadają specyficznego kolorytu rozłożystym hacjendom i lichym domkom wykonanym z blachy falistej.
Kopniesz ją i wchodzisz do środka jak do siebie. Wśród nich rosną palmy kokosowe, można napić się soku z kokosa lub zjeść wspaniały kokosowy sorbet, a także trzcina cukrowa. Wyspa słynęła przecież z produkcji rumu – porzucone i działające destylarnie spotkać można wśród plantacji trzciny, a także cukru. Napoleon sprowadzał go kiedyś z Haiti, a gdy wybuchło powstanie niepodległościowe na Haiti, wysłał dwa francuskie kontyngenty wojskowe – w tym Polaków, żeby okiełznać powstańców. Francuzów zdziesiątkowała choroba roznoszona przez komary, o czym wtedy jeszcze nie wiedzieli. Napoleon wkurzył się potem na niepokorne Karaiby i stwierdził, że będzie pić kawę bez cukru i tyle.
Na szczęście na Gwadelupie nie ma malarii, groźnych chorób, drapieżników, węży, ale są komary i najlepiej nieustannie smarować się środkami odstraszającymi lub spać pod moskitierą, ponieważ bzykanie tych komarów jest naprawdę wkurzające. Rum za to sprzedaje się na każdym kroku, dla turystów jest słaby: 40%, ale miejscowi piją swój blisko 60%, co w połączeniu z trawą daje piorunujący efekt. Ogólnie jest ciepło, średnia dzienna temperatura powietrza wynosi 27-28 stopni Celsjusza, a woda w morzu ma o 1-2 stopnie mniej. Można w niej nieustannie siedzieć, a po lądzie chodzić w gaciach i t-shircie i szafa gra. Styl menela mile widziany.
Góry i las deszczowy….Podróż na Karaiby
…dopełniają obrazu wyspy, która pokryta jest górami. Najwyższy szczyt La Soufriere wynosi ponad 1.200 metrów nad poziomem morza i jest jednocześnie czynnym wulkanem. Oznacza to, że może dojść do erupcji i wyrzutu lawy, ale ostatnio zdarzyło się to kilkadziesiąt lat temu. Zamiast lawy, po okolicznych górach rozlewa się rzeka turystów i miejscowych, którzy pełzną, wspinają się na kolanach i po kamieniach lub wbiegają na sam szczyt wulkanu w pięknej scenerii karaibskich widoków na okoliczne wyspy. Na samym szczycie strasznie wieje, tak jakby wiatr chciał wszystkim śmiałkom urwać głowę, więc trzeba się pilnować, żeby nie zwiało czapki z głowy lub żeby żywioł nie zepchnął człowieka w dół. Wulkan znajduje się w parku narodowym Gwadelupy niedaleko miasta Basse Terre. Góry z kolei są szczelnie pokryte zieloną kołderką w postaci lasu deszczowego. Każdy centymetr terenu pokryty jest gęstą i wielowarstwową roślinnością walczącą o słońce i przestrzeń, w dole wiją się splątane korzenie, kamienie i woda płynąca strumieniami, która zamienia grunt w błoto. W takich warunkach nie będzie przebywać świnia domowa, ona woli zupełnie inne środowisko.
Karaibski żywot świni
Już na kamienistej Desirades widziałem pierwsze świnie, które wałęsały się wokół drzew i zabudowań i prowadziły swobodny żywot, tak jak było to w Gruzji. Polegiwały sobie spokojnie w promieniach słońca, ryły dla siebie jamy w ziemi – trochę jak węgierskie Mangalice i niczym się nie martwiły. Miały do dyspozycji przybudówkę z kolorowej blachy falistej. Taka karaibska świnia nie musi być efektywna, nie liczą się te wszystkie parametry: FCR, długość tuczu, wielkość przyrostu, nie stoi nad nimi żaden doradca żywieniowy ani lekarz weterynarii. Później, po powrocie do kraju dowiedziałem się nawet, że niektórzy nasi producenci żywca usiłują naśladować zwyczaje świń na Karaibach. Mianowicie zdecydowali się na to, aby skarmiać swoją trzodę odpadkami spożywczymi pochodzącymi z różnych przetwórni spożywczych. Często ich trzoda jest karmiona na mokro i przy udziale fermentacji. Podobno rezultaty są bardzo dobre. Gdy inni plajtują karmiąc zwierzęta paszami suchymi (drogie zboża), oni mają zysk. Wyliczyli nawet, że bardziej im się opłaca kupić dużą partię droższych warchlaków do tuczu i potem karmić je karaibską metodą (im więcej mają świń w rzucie, tym więcej odpadów pozyskają w jednym źródle, dzięki czemu są one znacznie tańsze). Nie opłaca im się mieć swojego stada loch, żeby produkować dla siebie prosięta i żywić je według dotychczasowego modelu. Hm…karaibska świnia nie jest taka głupia i wie co robi.
Czy można złowić świnię w morzu ?
Okazuje się, że tak ! W całym turystycznym świecie znane są przepiękne wyspy Bahamy, które są oddzielnym państwem i biją swoją atrakcyjnością nawet Gwadelupę. Bahamy leżą blisko Florydy nad linią wysp: Kuba i Haiti. Tam żyje około 30 dzikich świń, które mają swoją plażę i pływają w morskich falach. Po co to robią ? Nauczyły się, że w wodzie można znaleźć dużo pożywienia wyrzucanego przez ludzi ze statków i jachtów. Dlatego niektórzy turyści chcąc je zwabić do morskiej toni, zanęcają je swoimi kanapkami. Wtedy świnki wskakują do wody i płyną po przygodę. Ludzie podróżują na krańce świata, żeby popływać w morzu z delfinami, rekinami, rybami i innymi, a okazuje się, że najatrakcyjniejsze w tym rejonie jest pływanie ze świniami i ich karmienie w morzu.
Co to się porobiło ? Moja babcia by się przeżegnała ! Nie wiadomo skąd wzięły się te świnie na bezludnej wyspie. Jest kilka teorii na ten temat: porzucili je tam marynarze, kupili je lokalsi i wypuścili ku uciesze turystów lub że uratowały się z tonącego statku. Generalnie dzikie świnie nie są niczym dziwnym na Karaibach. Marynarze i podróżnicy nie raz opisywali w swych dziennikach, że widzieli świnie wałęsające się po wyspach. Przywieźli je w końcu pierwsi kolonizatorzy, a one uciekły i zaczęły żyć po swojemu. Ciekawe czy Twoje świnie też tak potrafią ? Otwórz im wrota chlewni i poczekaj aż uciekną i osiedlą się gdzieś w lesie czy nad jeziorem. Ja widziałem kiedyś warchlaka, który żył w piwnicy, schował się w niej po tym jak wyskoczył z ciężarówki i żył z kotami w tych kazamatach. Inny świniak z kolei żył sobie z końmi w stajni, więc mają dużą zdolność adaptacyjną. Bahamy czy Karaiby są dla nich jak raj.
Wszystko zaczęło się w Ponte Allegre
Nie chodzi o portal Allegro, ale o punkt na północy Gwadelupy na którym kiedyś (w 1635 r) wylądowali pierwsi biali osadnicy, a bywali i piraci. Przybyszami byli Francuzi, dlatego wyspę dołączono do Francji i po licznych przygodach w których przechodziła z rąk do rąk (brytyjskich, hiszpańskich i francuskich), nadal jest w posiadaniu Francji jako jej zamorski departament. Co prawda wyspę odkrył Kolumb 142 lata wcześniej podczas swojej II wyprawy, ale Hiszpania nie zdołała jej utrzymać. W każdym razie fakt wylądowania białych nie ucieszył miejscowych Kreoli i w chwili obecnej pomnik wystawiony ku czci białych pionierów jest rozwalony na kawałki, które walają się po plaży. Część karaibskich wysp należy do różnych państw europejskich, a część jest niepodległa jak Haiti czy Dominikana. Gwadelupa na razie o tym nie myśli, bo gdy wybuchły na ulicach zamieszki przeciwko Covidowi, obostrzeniom i szczepieniom oraz palono samochody, których wraki dało się zauważyć, ktoś dorzucił pomysł oderwania się od Francji. Ale wszystkim zrzedła mina, gdy pomyśleli o tym, kto będzie im wtedy wypłacać zasiłki socjalne ? I co będzie, gdy odejdą z wyspy francuskie firmy ? Gwadelupa to obszar Ameryki Środkowej, ale jest terytorium Unii Europejskiej i nie potrzeba tam mieć paszportów. Walutą jest po prostu euro.
Ponte Allegre charakteryzuje się fajnym wiejskim pejzażem z krowami i świniami w tle, a na plaży drzewa kłaniają się człowiekowi w pas.
Najpiękniejsze na Gwadelupie są plaże
Karaiby w ogóle kojarzą się z jedną wielką plażą, wszędzie dostępna jest woda morska, co bardzo mi odpowiadało. Na Gwadelupie jest szereg plaż nawiedzanych masowo przez turystów, z białym piaskiem, czarnym piaskiem, z palmami wokół, są i kamieniste i każdy znajdzie jakąś fajną dla siebie.
Wzdłuż wybrzeża i niedaleko od plaży kotwiczą sznury jachtów i katamaranów, a wieczorem zapalają się na nich lampki. Powstaje cała sieć migoczących i kołyszących się wszędzie światełek, te stateczki wyglądają wtedy na czarnej jak smoła wodzie nieziemsko, jak jakieś nawodne osiedle mieszkaniowe, a w jego wnętrzu toczy się życie. Gdy chcesz odwiedzić sąsiada, a nie chce ci się odpalać silnika małej łódki, po prostu wskakujesz do wody i płyniesz do wybranego katamaranu na pogaduszki.
Z plaży Malendure, niedaleko której mieszkaliśmy, można w ciągu dnia wynająć kajak i popłynąć w nim na wyspę Gołębia. W wejściu do zatoki na wyspie rozpościera się pod wodą rafa koralowa Cousteau – słynnego badacza oceanów. Można założyć kamizelkę ratunkową i dzięki jej wyporności „wisieć” w morskiej toni i gapić się na wiele gatunków kolorowych i zwinnych ryb pływających pod spodem i między ludźmi. Czasem można natrafić na długą i srebrną barakudę z wielkimi zębami, może być nieprzyjemna, ale z reguły nie atakuje ludzi, tylko gapi się na nich wyłupiastymi oczyma. Piękny i nieznany oraz fascynujący podwodny świat jest w zasięgu ręki. Pływanie po morzu kajakiem też jest atrakcją, podczas wiosłowania woda przelewa się przez kajak i nieustannie moczy pasażerów.
Na koniec wizyta na planie filmowym
Jestem fanem brytyjskiego serialu policyjnego „Death in Paradise” u nas nazywanego „Śmierć pod palmami”, który ma już 11 sezonów i oglądam go w BBC. Jego akcja toczy się na Karaibach właśnie, na fikcyjnej wyspie Honore. Promuje karaibskie klimaty i w rzeczywistości kręcą go na Gwadelupie, w miejscowości Deshaies można zobaczyć obiekty filmowe w naturze, przede wszystkim słynny posterunek policji w Honore wraz z incident room dla detektywa i słynny bar Catherine na plaży. No cóż, Karaiby to wyspy marzeń i możliwości, tutaj nawet świnie mają swój film: „The pigs of Paradise”.