Zapraszam do kolejnej części opowieści o Hiszpanii. Po fascynującej Andaluzji, corridzie i Kolumbie,a także wizycie w pałacu Alhambra i na pokazie flamenco, ruszamy w dalszą drogę. Wycieczka do Hiszpanii trwa. Tym razem zaczynamy od…
Życia jak w Madrycie
Trasa do stolicy Hiszpanii wiodła przez rejon La Manchy, który kojarzy się przede wszystkim ze słynnym Don Kichotem stworzonym przez najwybitniejszego hiszpańskiego pisarza Miguela de Cervantesa.
Książka o przygodach rycerza walczącego z wiatrakami jest drugą pozycją na świecie, zaraz po Biblii, pod kątem ilości sprzedanych egzemplarzy. Na ten ranking pozytywny wpływ mają ludy Ameryki Południowej, w której książka przyjęła się znakomicie. Sam Cervantes miał ciekawe życie, zanim został pisarzem służył w wojsku i walczył w największej i najbardziej krwawej bitwie morskiej w dziejach świata stoczonej przez Ligę Świętą z wojskami Maurów w zatoce Lepanto w XVI wieku. Był ranny, a także porwany przez korsarzy i sprzedany w niewolę, wykupiony przez rodzinę dopiero po kilku latach wrócił wreszcie do domu. Był zaopatrzeniowcem hiszpańskiej Wielkiej Armady (floty), a także poborcą podatkowym. Jednak podczas pracy nie zgadzały się pewne rachunki i pisarz został oskarżony o oszustwa, wtrącony do więzienia, gdzie postanowił napisać przygody Don Kichota. Hm…spójrz Moja Droga na swojego faceta, z wyżelowaną grzywką, w szpanerskiej koszuli, lustrzankach na nosie i w super furze. Naprawdę uważasz, że on ma ciekawe życie ? W porównaniu z Cervantesem jest nudny jak zdechła mysz. Tymczasem po kilku godzinach jazdy autobusem docieramy wreszcie do Madrytu, który dla mnie jest taką większą Warszawą, a rynek główny jest nawet mniej ciekawy od tego w Poznaniu, ale na ulicach ludzi jak mrówek w mrowisku.
Mozolnie przedzieramy się przez ruch uliczny i docieramy do Pałacu Królewskiego, a potem do muzeum Prado. To nasz główny cel w Madrycie. Na ulicach tłoczą się samochody, ale nie uświadczysz wśród nich Mitsubishi Pajero, bo ich dystrybutor nie wziął pod uwagę faktu, że „pajero” w języku hiszpańskim oznacza onanistę. Kto kupi takie auto ?
Obrazy odżywają w Prado. Wycieczka do Hiszpanii.
Ja pierdzielę, kto powiedział, że malarstwo jest nudne ? Tak może się wydawać, gdy patrzymy na zastygłe fizjonomie postaci bez wyrazu, uwiecznione na malowidłach w słynnym muzeum Prado w Madrycie. Ale gdy spojrzałem na nie ponownie z pomocą przewodnika Piotra, to nagle ich świat odżywa, okazuje się, że za machnięciami pędzla kryją się znakomite historie, emocje kipiące jak wrzątek w moim garnku z pierogami. Z całego ogromu dzieł i ich autorów, wspomnę tylko o kilku malarzach hiszpańskich, których najbardziej reprezentuje chyba Pablo Picasso i jego słynny obraz „Guernica” z 1937 r przedstawiający okrucieństwa wojny domowej, która rozegrała się w Hiszpanii między faszystą Franco, a siłami lewicowymi. Obraz powstał pod wpływem masakry ludności cywilnej w kraju Basków, gdzie lotnictwo III Rzeszy (w ramach pomocy dla Franco) zmiotło z powierzchni ziemi baskijskie miasto Guernicę. Wojna domowa w Hiszpanii odcisnęła duże piętno na kolejnych pokoleniach Hiszpanów, była też poligonem doświadczalnym dla wszystkich stron konfliktu przed wybuchem II wojny światowej. Hiszpania w niej czynnego udziału nie wzięła, bo była tak wykrwawiona i zniszczona swoją domową awanturą, że nikt nie chciał walczyć w kolejnej wojnie. Może i dobrze, bo z pewnością Hiszpania stanęłaby w niej po niewłaściwej stronie, a ofiar byłoby jeszcze więcej. Ciekawą postacią był nadworny malarz Diego Velazquez, autor „Infantki”, który po raz pierwszy zaczął malować plebs i pijackie mordy, ale mnie zapadł w pamięć Francisco Goya. Był malarzem i portrecistą kilku królów i ich rodzin, między innymi Ferdynanda VII, na którego portrecie artysta podpisał się do góry nogami. Skutek jest taki, że jego nazwisko można odczytać tylko wtedy, gdy odwrócimy się do dzieła plecami i wypniemy na króla tyłek (wsadzimy głowę między nogi). W ten sposób artysta zemścił się na królu, który ścigał go za rzekome związki z Francuzami, co po erze Napoleona nie było mile widziane. Goya wpadł wówczas w depresję i tzw czarny okres, w którym powstały czarne obrazy upiorów i zmór. Gdy malował z kolei matkę Ferdynanda, ta chciała by namalował ją piękną i zwiewną, ale Goya uwiecznił ją jako starą, brzydką i wredną babę, bo – jak potem wyznał – nie mógł kłamać i poświadczać nieprawdy. Królowa tak się zezłościła, że nie chciała mu potem zapłacić, twierdząc że dzieło wyszło źle. No takie mieli na dworze zabawy. Goya na zamówienie premiera Hiszpanii Godoya namalował obraz rozebranej Mai (kobiety z krwi i kości, uosobienia piękna), ale aby uchronić się przed szykanami ze strony Inkwizycji, namalował drugi obraz przedstawiający już Maję ubraną, która na co dzień przesłaniała wersję gołą. Podczas imprez zaprawianych alkoholem Godoy uruchamiał specjalny mechanizm i oczom wybranych ukazywała się wersja wywołująca wypieki na policzkach. O Jeez..ja ja bym chciał z nimi wtedy się bawić !
Patologiczna rodzina królewska. Hiszpański galimatias.
Hiszpanią w zasadzie rządziła dynastia Burbonów, co trwa do dnia dzisiejszego. Jednym z najbardziej szanowanych królów był Karol III, który za żonę pojął córkę polskiego króla Augusta III – Marię. A nie mówiłem, że Polki mają w Hiszpanii branie ? Pomniki Karola III można spotkać w Hiszpanii często. Jego następcą był syn Karol IV, który był pantoflarzem i bał się swojej żony – Marii Parmeńskiej, która de facto sprawowała władzę ze swoimi kochankami, w tym z Godoyem. Karol IV to „ciepłe kluchy”, interesował się tylko polowaniami i zegarami, a żonę miał naprawdę brzydką i wredną (to ona miała właśnie zatargi z Goyą). Żona króla miała jednak duże potrzeby seksualne i była 24 razy w ciąży z licznymi kochankami (nie wszystkie dzieci dotrwały do porodu). Ale jakim cudem ? Kto zechciał taką wredną raszplę ? Ich synem był z kolei Ferdynand VIII (to ten, który gnębił Goyę), a jego obsesją było przeprowadzenie zamachu na własnego ojca czyli na „ciepłe kluchy”. Współcześnie w Hiszpanii panuje Filip VI Burbon, który w 2014 r przejął interes po abdykującym ojcu Juanie Carlosie zbyt mocno imprezującym ze swymi kochankami na polowaniu w Afryce na koszt podatników, tak że doprowadził do spadku prestiżu swojego urzędu. Gwoździem do trumny była afera korupcyjna z udziałem jego córki Krystyny i zięcia – skazanego na 6 lat więzienia. Pierwszy raz w historii Hiszpanii członek rodziny królewskiej poszedł siedzieć.
Zatem dwór zastosował ucieczkę do przodu i młody Filip odsunął degeneratów i powoli zaczął odbudowywać zaufanie społeczeństwa do rodziny królewskiej. Ciekawostką jest fakt, że odsunięty monarcha Juan Carlos jest wnukiem króla Hiszpanii Alfonsa III. Czym się wsławił w historii dynastii ? Alfons III jako pierwszy na świecie wyprodukował i sfinansował profesjonalne filmy pornograficzne. Z życiem Alfonsa III wiąże się nasz rodak Jan Szczepanik, którego wynalazek uratował życie króla podczas zamachu. Szczepanik był samoukiem wynalazcą i wymyślił tkaninę służącą do wytwarzania pierwszych kamizelek kuloodpornych. Alfons III zakupił taką tkaninę i kazał obić nią swój powóz od środka tworząc pierwszy w historii pojazd pancerny. Podczas zamachu w Madrycie wynalazek Polaka uratował wielbicielowi pornografii życie. Ha, widać, że Polacy są wielbicielami pornografii i może dzięki nim przetrwał ten gatunek filmowy.
O tym, jak Gaudi przegrał z tramwajem
Wreszcie trafiamy do Barcelony – stolicy Katalonii, która nie cierpi Hiszpanii i usiłuje zorganizować referendum niepodległościowe. Katalończycy mówią o sobie, że są „Los Polacos”, bo tak jak Polska leży na wschodnim krańcu Europy, Katalonia jest wschodnią rubieżą Półwyspu Iberyjskiego. Mentalność mieszkańców Katalonii różni się od tych z Andaluzji, bo Katalończycy są zdyscyplinowani, punktualni i wyliczeni co do eurocenta. Wizytę w tym mieście zaczynamy od ogrodu Gaudiego, a właściwie parku Guell. Antonio Gaudi był słynnym architektem, twórcą najważniejszych budowli w Barcelonie, w tym budowniczym słynnej świątyni Sagrada Familia, której wciąż jeszcze nie ukończono. Ba, ta budowla nie ma nawet pozwolenia na budowę, jest samowolką !
W parku Guell artysta stworzył osiedle dla 60 domów położonych pośród roślinności, której motywy architekt często stosował. Uwielbiał różnokolorowe mozaiki i niestandardowe wzornictwo. Dla niektórych dzieła Gaudiego to kicz, a dla innych majstersztyk. Niestety, działki na osiedlu dla bogatej burżuazji, z widokiem na morze i miasto, nie sprzedały się, a biznes poniósł klapę. Powodem był konkurencyjny projekt z wykorzystaniem nowinki technicznej tamtych czasów – tramwaju, który dowoził mieszkańców z centrum do domów.
Gaudi nie miał swojej linii tramwajowej, bo jej nie docenił. Tramwaje zemściły się potem srogo na architekcie, ponieważ Gaudi umarł po potrąceniu go przez tramwaj i trzech dniach leżenia w przytułku (w owym czasie Gaudi zdziwaczał i nosił się jak lump, więc po wypadku nikt go nie rozpoznał). W parku – ku mojej uciesze – rozpanoszyły się papugi, które fruwają całymi stadami i wrzeszczą wniebogłosy. Papugi – mnichy nizinne – z powodzeniem introdukowały się w Hiszpanii, spotkać je można również w Walencji i Sewilli, a także w mojej przydomowej wolierze (utrzymuję 24 papugi, w tym mnicha).
FC Barcelona – mekka kiboli z całego świata
Nikt, kto był w Barcelonie nie odpuścił sobie wizyty na stadionie słynnego klubu piłkarskiego FC Barcelona. Obiekt może pomieścić ponad 100.000 widzów i jest chętnie zwiedzany przez tysiące kibiców z całego świata. Barcelona to nie tylko klub sportowy, ale ostoja tożsamości Katalonii. Podczas panowania Franco, który zwalczał niepodległościowe zrywy Katalonii i kraju Basków, mówienie po katalońsku było zabronione. Jednak Franco nie był w stanie spałować ponad 100.000 osób, które podczas meczu wrzeszczały po katalońsku co myślą o Franco i nikt im nic nie zrobił. Jednak jeśli Katalonia naprawdę opuści Hiszpanię, to region nie będzie już członkiem Unii Europejskiej, pojawią się granice i cła, a najgorsze będzie to, że Barcelonę wyrzucą z ligi hiszpańskiej. Co prawda wabi ją liga francuska (Neymar odszedł z Barcelony do Paris Saint German…czy to przypadek ?), ale największym przegranym będzie Real Madryt, bo straci wielkiego przeciwnika i z kim będzie grać o trofea ? Gdy zabraknie Barcelony nie będzie już wielkich meczów i biznes nie będzie się kręcić.
Nowoczesna Walencja i błędy za kilka milionów euro
Już w wieczór poprzedzający wizytę w Walencji wiedziałem, że będzie to miasto nietypowe, skoro przewodnik okazał się nietuzinkowym osobnikiem. Najpierw upił tych spośród nas – uczestników wycieczki, którzy imprezowali każdego wieczoru i dla których picie to nie pierwszyzna, a potem po pijaku zawiózł ich swoim autem (9 osób w osobówce !) do irlandzkiego pubu, bo taki tylko był w pobliżu. Gdy już zamykali lokal, to podchmielonym ziomkom zaproponował: „to co, to teraz biorę Was na moją chatę na prawdziwą imprezę ?!”. Niestety, „nasi” się wystraszyli, podwinęli ogon i uciekli do hotelu, a przewodnik udał się do kasyna, skąd odebraliśmy go autokarem o świcie. Wyglądał tak, jakby nigdy nie był na imprezie, ale spał grzecznie 8 godzin, wyczesany i wypoczęty, jak młody Bóg. Wszak o życiu w Walencji mówi się w Hiszpanii „vivir sin dormir” czyli „żyć bez zasypiania”. Walencję w XXI wiek wprowadził współczesny hiszpański architekt Santiago Calatrava, który za kilkaset milionów euro stworzył nowoczesną dzielnicę użyteczności publicznej, a jego słynne budowle rozsiane są po całym świecie.
Architekt nie przywiązuje jednak uwagi do detali i często zdarza się, że są niedoróbki. W Walencji deszcz pada tylko przez 10-20 dni w roku, ale zdarzyło się, że pechowo padał w dniu inauguracji nowej opery Calatravy. Okazało się, że dach przeciekał i w dniu premiery trzeba było ewakuować gości. Architekt miał wizję i nie za bardzo przejmował się detalami.
Podobnie robił nasz Jan Głuszak o pseudonimie Dagarama, który jako samozwańczy architekt futurysta swoimi ideami miast kwiatów wykraczał poza swoją zapyziałą epokę. Ale Jan Głuszak już nie żyje, bo popełnił samobójstwo, a od Calatravy miasto zażądało kilku milionów zadośćuczynienia, ale bezskutecznie. A co on będzie jakieś grosze oddawał ? W każdym razie obiekty Calatravy są naprawdę piękne i futurystyczne, chcielibyście mieć takie we wsi. Jeśli nie macie, to zapraszam do Hiszpanii ! Hasta luego !
Przeczytaj pierwszą część Hiszpańskiego Łącznika