Paweł i Gaweł w jednym stali domu…czyli żubr i bizon
„Paweł na górze, a Gaweł na dole…” – tak zaczyna się znana nam bajka Aleksandra Fredry o dwóch takich, co ukradli księżyc….nie ! Coś mi się pomyliło, o tych gagatkach traktowała inna bajka i lepiej o niej nie wspominać, bo jeden z bohaterów kinowej wersji tej bajki żyje do dzisiaj i nie zajmuje się już księżycem (może dlatego, że nie da się go po prostu przywłaszczyć ?), a Fredro opisał dwóch gagatków zżytych ze sobą i robiących sobie nieustanne psikusy. Żubr i bizon to też dwóch pobratymców, ale nie wchodzą sobie w paradę, bo jeden z nich – bizon – żyje w Ameryce Północnej (głównie w Stanach Zjednoczonych i trochę w Kanadzie), żubr tymczasem w Europie, a w zasadzie tylko w Polsce (gatunek uważa się za typowo polski, choć niegdyś żył przecież w całej Europie). W dużym skrócie można stwierdzić, że bizon i żubr to jedno i to samo (choć są dwoma różnymi gatunkami tego samego rodzaju Bison), jak dwa modele tej samej marki samochodu. Ich długość ciała pokrytego szaro-brązowym futrem (młode są z kolei barwy rudej) wynosi do 3 metrów i zakończone jest ogonem mierzącym do 70 cm, a na jego końcu widać charakterystyczny pędzel. Na głowie znajdują się rogi, u żubra są znacznie dłuższe i masywniejsze u nasady, a u bizona z kolei są bardziej zakrzywione ku górze. Bizon ma wydatniejszy nos (jak bokser po przejściach, jak porucznik Borewicz w „07 zgłoś się”) i na przedniej części ciała: na tułowiu i grzbiecie, ma znacznie dłuższy włos, co nadaje mu masywniejszy od żubra wygląd i sprawia wrażenie jakby był okryty peleryną. Tył ciała jest z kolei niższy od żubra. Oba gatunki mają charakterystyczną brodę i dłuższe włosy na karku tworzące grzywę. Czaszka ma specyficzne zatoki czyli miejsca wypełnione powietrzem, a wszystko po to, aby ulżyć trochę szyi w dźwiganiu zwalistej i ciężkiej głowy. Bizony jak i żubry pomimo „pustego łba” bardzo dobrze widzą i słyszą, nie wydają za dużo odgłosów, poza specyficznym „chruczeniem”, cokolwiek to znaczy i ryczeniem podczas walk ciężkich samców. Waga obu zwierzaków może sięgać do 1 tony, a więc kontakt z jednym lub drugim w pełnym biegu (mogą pędzić z prędkością dawnego „Malucha – fiata 126 p” czyli do 60 km/h) może okazać się dramatyczny w skutkach. Utrata świadomości będzie wówczas znacznie dłuższa niż po wypiciu skrzynki piwa marki „Żubr”, które ma całkiem niezłą kampanię reklamową w środkach masowego przekazu. Bizon – zwany też żubrem amerykańskim, i żubr europejski mają wspólnego przodka, bo pochodzą od krzyżówki żubra pierwotnego i Tura, od którego wywodzi się przecież nasze bydło domowe. Pradawny Tur jest zatem łącznikiem między naszymi Mućkami, a dzikimi pobratymcami w Ameryce i Europie (mała populacja żubra żyje jeszcze na Kaukazie). Żubr ma więcej par żeber od krów, ciąża trwa tak samo 9 miesięcy i przeważnie rodzi się jedno cielę. Żubry mogą krzyżować się z bydłem tworząc żubronie, a bizony skojarzone z bydłem tworzą bydło cattalo (beefalo), żubry mogą też poczuć miętę do bizonów czego efektem jest żubrobizon. Zatem „róbta co chceta”, możliwa jest każda kombinacja !
Wielka wędrówka
Bezpośredni przodek żubra jako gatunek powstał 120.000 lat temu, kiedy nie było jeszcze telewizji, ale osobniki „żubropodobne” żyły na ziemi już milion lat temu w okresie zwanym plejstocenem. Są jednymi z najstarszych organizmów jakie chodzą po matce ziemi. Pochodzą z Azji, z terenów Indii, gdzie żyły sobie w stadach po kilkaset sztuk na stepach zajadając trawy i krzewy, a ze względu na dość duże przegęszczenie rozpoczęły wędrówki. W końcu nie miały wówczas żadnych wrogów naturalnych (no bo kto mógłby podskoczyć żubrom ?), więc wepchnęły się do Europy, a przez zlodowaciałe połączenie Azji z Ameryką (most lądowy Beringa) przewędrowały na teren Ameryki Północnej, podobnie zrobili zresztą Indianie. Ledwo natura utworzyła lądowe połączenie między kontynentami, a już cała ferajna rozpanoszyła się w Ameryce, nie patrząc na Trumpa, ruch antyimigracyjny i wizy. Gdy w Europie zniknęły z kolei lodowce i powstały lasy, żubry chętnie weszły do lasów i już z nich nie wyszły. Hm…zwierzęta pokonały taką ogromną przestrzeń i to bez nawigacji, a jeden z pracowników na mojej fermie nigdy nie był dalej niż 100 km od domu. Nigdy nie widział polskiego morza, ma stracha, gdy jedzie do Gniezna, a w Poznaniu gubi się już na rogatkach. Widocznie nie każdy może mieć w swoim DNA geny wędrówki, jak u bizona i żubra.
Duch Szyszki krąży nad bizonem i żubrem
Oba żubry są największymi przedstawicielami lądowych ssaków bytujących w Stanach Zjednoczonych i w Europie, nie ma od nich większych, oba gatunki są też symbolem USA (bizon) i polskiej Europy (żubr), ale oba mają podobne problemy. Jeden i drugi zagrożony był wyginięciem i do dziś im się nie przelewa, bo żyją w rezerwatach. W Polsce największe skupisko żubra jest w puszczy Białowieskiej wycinanej teraz przez naszego ministra w celu jej ochrony, a także dlatego, że jak ostatnio stwierdził nasz rządzący jest symbolem lewactwa. Pojawiły się też plany odstrzału żubrów za pieniądze, a co tam….na pewno też są lewakami, w końcu w Rosji radzieckiej uznano żubra kaukaskiego za symbol ucisku ludu przez burżuazję i wytrzebiono go w pień. No cóż…jak ktoś ma nie po kolei w głowie, to zawsze znajdzie się jakiś żubr i bizon na celowniku. Bizon z kolei żyje w USA w parku narodowym Yellowstone na północno-zachodnim terenie Stanów, gdzie również pojawiły się plany odstrzału tysiąca sztuk i redukcji populacji dzikiego bizona, a jako powód podaje się zagrożenie brucelozą. Z kolei polskim żubrom zarzuca się, że chorują na gruźlicę i są zagrożeniem dla innych stworów. Jednak nie wykryto ani gruźlicy ani brucelozy u żadnego z dziko żyjących zwierząt. Populacja w Yellowstone jest o tyle ważna, że tworzą ją totalnie dzikie bizony, których jest bardzo mało w Ameryce Północnej. W populacji tych zwierząt szacowanych na ogółem 500 tysięcy osobników żyjących w USA, większość krzyżowana jest z bydłem w celach produkcji wołowiny (bizony są wytrzymałe na warunki środowiskowe i mają zdrowsze dla człowieka mięso), a więc pochodzą po prostu z hodowli.
Walki bizonów
Odbywają się oczywiście w porze godowej, byki stają się wówczas bardzo czupurne i agresywne, wybuchają gwałtowne walki o prawo dostępu do samic. Walki mają swój rytuał, przeciwnicy ryczą na siebie wściekle próbując się nawzajem przestraszyć, tarzają się w kurzu i kołyszą łbami. Jeśli próba sił nie przynosi rezultatu, to dochodzi do długotrwałej walki, gdzie byki okładają się rogami za pomocą uderzeń głową w bok. Nie inaczej robią polskie żubry….i polskie ziomki. We wsi Ligota niedaleko Ostrowa Wlkp, gdzie co roku spędzam kilka wakacyjnych dni w domku pozostałym po moich dziadkach, jest sklep GS – mekka dla rodzimych smakoszy piwa…”Żubr” – a jakże by inaczej, którzy pielgrzymują w stadach do swojego ulubionego przybytku po stosowny napitek. Nie gardzą też polską wódeczką „Żubrówką”, choć prawdziwe żubry nie piją i nie jedzą żubrówki (czyli turówki leśnej). Po zainkasowaniu kilku butelek dochodzi do gwałtownej sprzeczki pomiędzy lokalnymi samcami alfa o prawo do podrywania miejscowej piękności o imieniu Klaudia, która z reguły nie orientuje się, iż panowie pałają wielkim i gorącym uczuciem do niewiasty. Po groźnym pohukiwaniu i okrzykach w stylu: „ee..Zdzichu, mówiłem ci k….mać, że Klaudia jest moja i wara ci od niej, bo jak nie to ci ….” dochodzi do tarzania się w piasku. Z reguły po tej fazie panowie są już niezdolni do walki, więc gdzież im tam do bizona lub prawdziwego żubra ? Jeśli nawet dojdzie do drugiej fazy, to kończy się ona szybkim ciosem w szczękę zadanym przez któregoś z mężczyzn i po którym pokonany byczek ląduje w rowie i leży w nim przez dłuższą chwilę, aż minie faza pomroczności. Z kolei w świecie przeżuwaczy walki nie są dla nich groźne, bo rogi są krótkie i tępe, a przed uderzeniem chroni je gruby włos na ciele. No tak, moi bohaterowie spod sklepu GS mają gęsty włos co najwyżej na klatce piersiowej co uwidocznione jest pod poplamionym podkoszulkiem.
Oprawca chroni swoje ofiary
Są takie przypadki, zwane syndromem sztokholmskim, że ofiara porwania utożsamia się i zaprzyjaźnia z porywaczem. Tutaj jednak mamy do czynienia z oprawcą, który poczuł empatię do swojej ofiary. Był w historii USA taki człowiek, który nazywał się Buffalo Bill, który był symbolem dzikiego zachodu, podczas wojny secesyjnej i walk z Indianami na zachodzie kraju był tropicielem i zwiadowcą jednostki SCOUT. Po zakończeniu kariery wojskowej zajął się czymś w rodzaju cyrku i pokazywał epizody z życia dzikiego zachodu. W 1906 roku zawitał nawet do Krakowa i Rzeszowa z widowiskiem „Buffalo Bill Wild West”. Jednak najbardziej znany był jako myśliwy, który zabił kilka tysięcy bizonów w 18 miesięcy ze swego legendarnego karabinu Springfield. Buffalo Bill zapoczątkował wielką rzeź tych zwierząt w Stanach doprowadzając do tego, że prawie całkowicie wyginęły, bo zostało zaledwie 500 sztuk. Przed przybyciem białego człowieka populacja bizonów w Stanach liczyła kilkadziesiąt milionów sztuk, w XVIII wieku osadnicy pisali w swych pamiętnikach o dziwnych i ogromnych bawołach budzących respekt, które przemierzały wielkie równiny w takiej ilości, że przestrzeń była aż czarna od ich cielsk. Szybko jednak zaczęto wielkie polowania na bizony dla skór, futer, tusz i dla uciechy. Myśliwi jeździli pociągami i z okien strzelali do bizonów spokojnie pasących się na prerii. Zwierzaki były nieprzyzwyczajone do takiej sytuacji i w ogóle nie uciekały przed napastnikami, nawet wtedy gdy ciała innych bizonów padały wszędzie wokół od kul i gdy trup ścielił się gęsto. W taki sposób chciano też załatwić kwestię Indian i odciąć ich od źródła pożywienia, a dużo zła zrobiły też nowe farmy bydła i hodowla koni, ponieważ rodząca się na dużą skalę hodowla wypierała bizony z ich naturalnego siedliska. Do zagłady zwierzaków przyczynili się też sami Indianie, którzy wierzyli, że bizony kontaktują się ze sobą i w razie polowania wybijali całe stada, żeby zbiegłe zwierzęta nie ostrzegły pozostałych. Indianie wierzyli, że bizony żyją pod ziemią, a tylko ich nadmiar wydostaje się na powierzchnię i że nigdy ich dla Indian nie zabraknie. A gdy zostało już tylko kilka sztuk bizonów ten sam Buffalo Bill postanowił je ocalić i namówił prezydenta Roosevelta do objęcia bizonów całkowitą ochroną i zaczęto tworzyć dla nich parki narodowe.
Kto wybił nasze żubry ?
Kilkaset lat temu nasze żubry były chronione przez królów, którzy uznawali je za królewskie zwierzęta i byle kto nie mógł na nie polować, a królowie sprowadzali nawet specjalnych opiekunów do dokarmiania przeżuwaczy. Nawet podczas zaborów żubry były objęte ochroną ze strony cara Rosji, ale mimo to ostatni żubr żyjący na wolności zginął kilka lat przed II wojną światową. Cholera, Szyszko go dopadł ? Ale ile on miał wtedy lat ? Niestety, liczne wojny, powstania i kłusownictwo, a także choroby wykończyły żubra na amen. Jeszcze przed II wojną światową Polacy zostali promotorami ochrony i restytucji żubra w Polsce i z zaledwie kilku zwierząt hodowanych w prywatnych zoo odtworzono stado żyjące w Białowieży, choć mamy też żubry w Bieszczadach. Dla ochrony żubra – z takim trudem odtworzonego – nie wolno sprowadzać do Polski bizonów, choć stado tych zwierząt sprowadził syn słynnego Andrzeja Leppera jako stado hodowlane. W razie ucieczki bizonów i kontaktu z naszymi żubrami, amerykańskie bawoły mogą być dla nich poważnym zagrożeniem z uwagi na nieznane żubrom choroby i pasożyty, a także pula genetyczna żubrów zostanie skażona obcymi genami.
Zobacz również:
https://przygodypiotra.pl/zoozwierzenia/zwierzeta-australii-symbole-narodowe-antypodow/
Świetny wpis!! Czy wiedział pan, że bizony w Yellowstone żyją krócej, bo z powodu niskich temperatur panujących w parku kierują się w stronę gejzerów; jedzą tamtejszą trawę zawierającą krzemionkę, która ściera im zęby, w efekcie czego po latach umierają z głodu. Polecam świetną książkę “Tu byliśmy. Ostatnie ślady zaginionej kultury”- Tadeusz Rolke, SIMON SCHAMA, jest cały rozdział poświęcony historii Białowieży i żubrów. Pozdrawiam z Yellowstone!!
Nie wiedziałem o tym. Fajna i cenna informacja, muszę się w końcu wybrać do Yellowstone. Dzięki za miłą opinię, staram się pisać lekko i prosto aczkolwiek nie prostacko 🙂 Pozdrawiam. Piter