Święta Irena na greckim wulkanie

Wyspa SantoriniByła wspaniała, słoneczna pogoda, a wielki prom pomału dobijał do brzegu wyspy. Przed nami jawiła się wyspa Santorini – prawdziwy cud natury, perełka w greckiej koronie. W ładowni gromadził się spory tłum różnojęzycznych turystów żądnych sensacji i nowych wrażeń, z palcami nerwowo drgającymi na spustach aparatów fotograficznych, jakby pieściły spusty karabinów, lub dzierżących telefony komórkowe w rękach. W tłumie dało wyczuć się lekkie podniecenie i podekscytowanie, w końcu zmierzaliśmy na wyspę na której swój dom ma Angelina Jolie adoptująca kolejne dzieci (co w sumie jest bardzo chwalebne), ale już bez aktora wycinającego swastyki nożem na czołach hitlerowców w filmie: „Bękarty wojny”. I nagle stało się, prom wreszcie stanął, silniki  zawarczały w ostatnich konwulsjach, blachy burt zatrzęsły się, a wielka rampa  na rufie z łoskotem opuściła się. Tłum turystów przypuścił szturm na wyspę i wysypał się na ląd, jak podczas wojskowej inwazji. W czerwcu 1944 r na plaże Normandii wysypali się Alianci w ramach operacji „Overlord”. Na Santorini mamy do czynienia z operacją „Overload” czyli przeładowaniem. Ale co zrobić ? Turystyka masowa na dobre rozgościła się na wyspie, bo taką cenę musi zapłacić za swoją ogromną popularność. Nawet jeśli sam przybędziesz na Santorini małą żaglówką, to i tak porwą Cię tłumy turystów i gapiów, więc lepiej się z tym pogodzić.

Wyspa Santorini, promyPo przybiciu do brzegu przybysze wyskoczyli z promu naprzód, najpierw w nieładzie, tak jakby oddziały pogrążone były w chaosie, ale szybko zostali pogrupowani według języków, którymi się posługują i zapakowani do swoich pojazdów – autokarów, którymi będą zdobywać wyspę. No i w drogę, wąskimi, krętymi i ostrymi serpentynami w górę, nad krawędzią przepaści. Z góry rozpościerały się za to piękne widoki zapierające dech w piersiach, ale najlepsze było jeszcze przed nami.

Wyspa Santorini, widok z góryWyspa Santorini.

Wizerunek tej wyspy drukuje się na większości widokówek z Grecji, rozumiecie więc że jest ważna i stała się żelaznym punktem każdego turystycznego programu. Kiedyś była jedną okrągłą całością, ale po wybuchu wulkanu z mocą 40 bomb atomowych, środek wyspy wyrzuciło w powietrze, a powstałą dziurę zalało morze. Powstało więc tak naprawdę kilka wysepek tworzących wspólnie Santorini, mały archipelag na szmaragdowym morzu Egejskim należący do Cykladów. Największą wyspą w kształcie podkowy jest Thira lub Santoryn, która jest najprawdziwszym wulkanem i to drzemiącym spokojnie w swoich pieleszach. Jednak podczas wybuchu i towarzyszących mu trzęsień ziemi dał się nieźle we znaki i unicestwił mieszkającą tutaj dawno, dawno temu populację. W promieniu wielu kilometrów od wyspy można spotkać pumeks. Nazwa Santorini ukuła się od patronki wyspy czyli świętej Ireny. Hm…moja matka ma na imię Irena, ale nie była z domu Święta tylko nazywała się Mądra, więc chyba nie mamy do wyspy żadnych praw. Miała jednak trochę wybuchowy charakter, a więc ma coś z wulkanem wspólnego.

Wyspa Santorini, miasteczko OiaSpecyfika wyspy

Wioski o olśniewająco białych elewacjach (mogłyby grać w reklamie pasty wybielającej zęby) położone są na czarnej, wulkanicznej skale, a pomiędzy domkami stoją małe kościółki. Jest ich w sumie ponad 600, prawosławne i katolickie. Jest ich tak dużo, dlatego, że żeglarze fundowali swoje w podzięce za opiekę opatrzności, a także na skutek wpływu Wenecjan i oporu Greków przeciwko nim oraz Turkom, budowane kościółki były więc wyrazem patriotyzmu. Kolory domków i kościółków: niebieskie dachy, kopuły i białe ściany odzwierciedlają kolory Grecji i były niemym protestem przeciwko okupacji tureckiej. Inną sprawą była kwestia praktyczna: biały odbija słońce, a kolor niebieski odstrasza natrętne owady.

Wyspa Santorini, widok z morzaWreszcie kościoły były zwolnione z opłat, one zawsze dobrze się w życiu ustawią, dlatego tak chętnie je budowano, do wnętrza wstawiano agregaty prądotwórcze i podłączano pod nie okoliczne domy. Mieszkańcy doili kościółki jak prosięta ssą wymię swojej mamy. Domy na Santorini są na szczęście inaczej zbudowane, mają specyficzny, bajkowy wygląd i sznyt, podczas gdy w Grecji obowiązują domy płaskie – jak u nas w epoce Gierka – z niewykończoną górą, gdzie pręty zbrojeniowe strzelają w górę. W ten sposób Grecy unikają podatków, no bo przecież budowa nie została zakończona i odebrana, a więc nie będą płacić za luksusy. Poza tym łatwo wtedy dobudować kolejne piętro, a na płaskich dachach masowo montuje się panele słoneczne ogrzewające wodę, ale na wyspie jest z nią krucho, bo sucho tam jak na Saharze. Na wyspie pije się miejscowe wino, jest nawet powiedzenie: „pij wino, a wodę oszczędzaj”. Wodę pitną sprowadza się w butelkach lub rozwozi beczkami, a zimą mieszkańcy gromadzą deszczówkę. Mówi się, że na wyspie jest więcej osłów niż ludzi…i była to prawda w czasach, gdy nie zbudowano jeszcze dróg asfaltowych. Potem liczba osiołków spadła, ale mieszkańcy innych greckich wysp i tak twierdzą, że osłów na Santorini jest dużo, tyle że chodzą na dwóch nogach. Panowie mają tutaj raj, bo na jednego faceta przypada 7 kobiet i nie trzeba jechać do sanatorium, jak w Polsce, żeby doświadczyć zainteresowania ze strony płci pięknej. Mężczyźni mają jednak swoje wymagania, chcą, żeby kobiety były młode, piękne i doświadczone. Wiadomo !

Oia i Fira – perełki w koronie

Wyspa Santorini, wioseczka OiaTo dwie najpiękniejsze i najbardziej popularne wioseczki na Santorini, szturmowane przez rzesze turystów. Fira jest stolicą Santorynu, ale to Oia jest tą piękniejszą siostrą. Od niej właśnie zaczęliśmy naszą wędrówką po wulkanie, co było dobre i złe. Dobre, bo zobaczyliśmy od razu przepiękne miejsce, główną atrakcję, żeby dowiedzieć się po co tutaj tak naprawdę przypłynęliśmy. Od razu przeżyliśmy turystyczny orgazm, który był jak uderzenie obuchem siekiery w łeb. Złe, dlatego, że po takim daniu Fira nie smakowała już tak wyśmienicie, lepiej więc było zacząć od Firy, a skończyć w Oia i byłaby gradacja emocji. Mam wrażenie, że piloci i przewodnicy wycieczek mają z mieszkańcami Oia jakiś pakt, żeby za długo nie trzymać turystów we wiosce, ale jedną godzinkę z okładem i wypad ze wsi. Dzięki temu, może uda się lokalnym ludkom przetrwać najazd homo sapiens z całego świata.

Wyspa Santorini, mieszkańcy bronią się przed turystamiTuryści są zresztą skoszarowani w jednej uliczce biegnącej wzdłuż miejscowości nad skrajem skały, nad samym morzem, która jak okop odgradza ich od tubylców.

Wyspa Santorini, bajkowe domkiZrobić dobre zdjęcie to sztuka

Sami rozumiecie, że w okopie jest trochę tłoczno, wszyscy robią zdjęcia w tych samych miejscach, a więc może być trochę nerwowo. Turyści przyjęli strategię snajpera i wyczekiwali długo na jeden, ale udany strzał z aparatu albo walili fotki całymi seriami jak z kałasznikowa i w domu zobaczą co tak naprawdę widzieli. Proces rozkoszowania się wioską utrudnia też fakt, że wokół biegają rozemocjonowane młode pary, które koniecznie muszą uwiecznić swój ślub na Santorini i z ekipą długo pozują do zdjęcia, co wkurza turystów, bo im przeszkadzają. Pary pochodzą głównie z Azji i nie wiem po co się tak męczą ? I tak potem się rozwiodą, nie lepiej więc chłonąć tę chwilę i nią się nacieszyć, zamiast odwalać całe to show ? Dodatkowo ruch wstrzymywały liczne kramiki z pamiątkami i biżuterią. Nie rozumiem dlaczego tak dużo jest tych stoisk z biżuterią ? Czy ludzie marzą o tym, żeby lecieć go Grecji, na Santoryn i kupić sobie pierścionek ? No chyba, że mamy do czynienia z głupiutkimi „żonami z Hollywood”, które jak idą wysłać faks na drugą stronę ulicy, to kupują mnóstwo pierdołów po drodze i nie mogą się wyrobić ze swoją robotą. Ale w sumie nie znam się, ani na ślubach na Santorini ani na żonach z Hollywood i biżuterii, nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem…

Wyspa Santorini, cudo, cudoJak dostać się na wyspę ?

Aby postawić stopę na Santorynie trzeba pokonać około 170 km z samej Grecji, a najlepszą bazą wypadową jest Kreta, skąd z Heraklionu wypływają duże promy (jeśli nie dysponujesz swoim jachtem).

Wyspa Santorini, prom z HeraklionuOdległość między Kretą, a Santorini wynosi około 110 km i właśnie taki kanał przerzutowy wybrałem. Do portu turystów dostarczają poszczególne biura podróży, albo te organizujące cały pobyt w Grecji i ich rezydenci sprzedają wtedy wycieczki fakultatywne, albo robią to lokalne biura na Krecie. Rezydenci tour operatorów mają zawsze droższe wycieczki, rejs na Santorini kosztował u nich 160 euro na osobę, a w lokalnym biurze na Krecie około 100-105 euro. Przy 2-3 osobach to bardzo duża oszczędność i szczerze polecam biuro „SeaLand” operujące właśnie na Krecie.

Przydatne namiary:   http://www.zwiedzajkrete.pl

Obsługują dużo turystów z Polski, ale nie tylko i  mają również swoich pilotów mówiących w języku polskim. Każdy chętny zostanie odebrany autokarem spod swojego hotelu i potem do niego zawieziony. Hm..mój teść też odprowadzał zawsze swoich gości do drzwi windy w bloku, po zakończonej imprezie i pomagał im nawet dźwigać klamoty.

– Jaki Ty jesteś miły ! – chwalili go zawsze zadowoleni goście

– Ale ja tylko się upewniam, że już się nie cofniecie – odpowiadał ze szczerością, naciskał przycisk „parter”, pomachał ręką i posyłał ich na dół.

Myślę, że SeaLand nie ma takich przemyśleń i jeśli do niego jednak wrócicie, to chętnie zabierze Was na inną wycieczkę po Krecie.

Żeby w ogóle znaleźć się w Grecji na pięknych, wspaniałych wakacjach, polecam następujące adresy: www.traveliada.pl, www.coraltravel.pl. Obsługują szybko, sprawnie i na czas.

Wyspa Santorini, wioska FiraRejs na Santorini trwa 3 godziny w jedną stronę (w trakcie, w cenie biletu  można zjeść śniadanko i potem zestaw obiadowy z powrotem), a rezydenci reklamują swoje statki, które mogą być szybsze o jedną godzinę. Ja akurat lubię wodę i wszelkiego rodzaju rejsy, więc spędzenie czasu na promie w dłuższym wymiarze czasu, na pokładzie w promieniach ciepłego słońca i morskiej bryzie bardzo mi odpowiadało.

Na koniec wspomnę, że na wyspie uprawia się wspaniałe i cenione w całej Grecji (ze względu na podłoże wulkaniczne, bogate w całą tablicę Mendelejewa) owoce i warzywa np.: pomidorki i winogrona.

Na koniec kąpiel w gardzieli wulkanu

Wyspa Santorini, płyniemy stateczkiem na wulkanGdy dzień już prawie minął, popłynęliśmy małym drewnianym stateczkiem do jednej z wysepek, z kamienistymi plażami, gdzie na skutek działania wulkanu woda jest cieplejsza o 3-4 stopnie Celsjusza. Samą przyjemnością było płynięcie mniejszą jednostką i kołysanie na falach, a po zakotwiczeniu ferajna wskoczyła ze statku do wody i wszyscy pływaliśmy 30 minut w ciepłej wodzie morza Egejskiego czyli Śródziemnego. Widać było, że wszyscy mieli niezły fun i odżyli po trudach całego dnia i walki o dobre miejsce do zrobienia fotki.

Wyspa SantoriniA teraz ni z gruszki ni z pietruszki, zawołam z francuska: „Vive la Santorini !”.

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *