Ty, Mule !
Nie chodzi mi o tak zwane mule czyli morskie żyjątka, które wciąga się do gęby siorbiąc przy tym z ukontentowaniem i mlaskając w nieskończoność, co wywołuje u mnie prawdziwe dreszcze obrzydzenia na plecach. Nigdy nie całowałbym się z dziewczyną, która przed chwilą spożywała coś takiego ! No chyba, że ma bardzo długie nogi, to mogę czasem przymknąć oko. Mówię za to o prawdziwym mule czyli krzyżówce ogiera osła i klaczy konia. Amerykański muł był pierwszym egzemplarzem, jakiemu przyjrzałem się dokładnie z bliska, ale znane są nie tylko w Ameryce, bo występują na całym świecie, a ludzkość zna je od ponad 3.000 lat. Muły są bardziej inteligentne od konia i mniej krnąbrne od osła, są bardzo wytrzymałe, wytrwałe i odporne na niekorzystne warunki środowiskowe, nie lubią się poddawać i są bardzo rezolutne. Według mnie są to cechy zarezerwowane dla kogoś Wspaniałego, który niewątpliwie zasługuje na naszą uwagę. Więc jeśli masz do czynienia z jakimś asshole czyli dupkiem, to nie przezywaj go: „Ty Mule !”, bo obrazisz w ten sposób….muła, a nie dupka. Chociaż dupki maści wszelakiej też wyrastają wokół jak grzyby po deszczu, pomimo suszy i trudnych warunków, mnożą się i plenią, przypominają więc po trochu muły. Nigdy jednak im nie dorównają ! Był kiedyś taki program „Róbta co chceta”, a więc jeśli pójdziemy w drugą stronę krzyżowania i ogiera konia skojarzymy z klaczą osła, to otrzymamy osłomuła. Są bardziej podobne do swoich matek, maminsynki jedne i nie są ani tak wyrośnięte ani tak pracowite ani tak samo wytrzymałe jak muły. Nawet nazwę mają jakąś taką dziwną. Prawdziwy muł osiąga za to do 180 cm wzrostu w kłębie i waży do 450 kg.
Problemy z chromosomami
Koń posiada 64 pary chromosomów, a osioł tylko 62 pary. Różnica niewielka, ale powoduje, że i muł i osłomuł nie mogą się same rozmnażać ze względu na niesparowany chromosom. Żeby móc się rozmnażać, do komórek jajowych i plemników trafiają pojedyncze wersje genów, po jednym z pary, a u potomka znów łączą się w pary homologiczne, jeden gen od ojca, a drugi od matki. Muł otrzymuje więc 32 chromosomy od konia i 31 od osła. Razem ma 63 i ten ostatni nie ma pary. Dupa ! Dlatego jeśli chcesz mieć muła, zawsze musisz skombinować jednego osła i jednego konia, nie ma wyjścia. Z drugiej strony jak one mają dobrze, te muły jedne, bo mogą uprawiać seks non stop, a wszystko bez konsekwencji i bez alimentów, małych mulików wrzeszczących nocą. Życie nie jest jednak sprawiedliwe dla wszystkich gatunków żyjących na tym padole.
Zauważ, że muł jest organizmem posiadającym dość dużo chromosomów, a na każdym z nich jest inna informacja genetyczna czyli instrukcja obsługi muła, na temat tego jak działa i zachowuje się. Wiedza o tym jest więc dość obszerna i to świadczy o tym jak skomplikowany jest muł.
Hybryda kontra narodowcy
Pod względem genetycznym muł jest hybrydą, mieszańcem, a nawet organizmem GMO (genetycznie modyfikowanym), których ludzie bardzo się boją. Homo sapiens jest jednak dziwny, z jednej strony pełną garścią korzysta z technologii GMO, np. w medycynie, a z drugiej strony zakazuje upraw roślin GMO, pomimo suszy i trudnych warunków przyrodniczych panujących wokół, do których GMO jest stworzone. Tak samo jak muł w swojej branży, radzi sobie prawie ze wszystkim, potrafi skoczyć do wysokości przekraczającej 1,5 m z miejsca, a wąskie, kamieniste, kręte, strome i zapylone górskie ścieżki między przepaściami są wręcz dla niego stworzone. Gdyby różnego rodzaju rasiści i pseudo narodowcy douczyli się trochę biologii, to dowiedzieliby się, że mieszańce, takie jak muł, zwiększają wydajność, zmienność genetyczną, różnorodność, rośnie udział tak zwanych heterozygot, co powoduje, że dany organizm ma większe zdolności umysłowe i adaptacyjne. Tymczasem czystość rasy prowadzi do zacofania, a nawet ciężkiego schorzenia umysłowego, co widać po nieciekawej gębie takiego rasisty. Gdyby muł dorwał takiego osobnika, niewątpliwie kopnąłby go prosto w jaja, i wówczas też nie mógłby się dalej mnożyć, ale z braku laku muły lubią polować na psy i koty. Gdy te pojawią się na jego wybiegu, gonią je z pochylonym łbem i chcą schwycić naszego domowego pupila w zęby albo kopnąć go w łeb.
Amerykański muł. „Zamulanie” historii.
Jest ściśle związany z historią Stanów Zjednoczonych, z wędrówką osadników ze wschodu na zachód. Kiedyś granica Stanów przebiegała wzdłuż rzeki Missisipi, a na wschodnie wybrzeże napierały wciąż miliony ludzi z Europy i innych zakątków globu. Szybko więc nowi obywatele Ameryki ruszali jako osadnicy na podbój dzikiego zachodu. W wędrówkach brały udział muły, które można osiodłać i na nim jeździć lub obłożyć workami, ciężarami i uzyskać juczne zwierzę. Dlatego produkcja mułów rozwijała się w stanach tworzących dawne państwo takich jak Missouri, Ohio, Tennessee, Kentucky, Indiana. Dziś można spotkać je w wielu miejscach Stanów Zjednoczonych, na górskich szlakach w wielu parkach narodowych np. w Wielkim Kanionie w Arizonie, w stanie Utah (Bryce National Park i Zion National Park), a także w innych miejscach.
Są zwierzętami dostarczającymi prowiant, a także korzystają z nich turyści i jeżdżą po szlakach w parkach narodowych, do których przerzuca się całe sznury zwierząt. My również chcieliśmy raz pojeździć po szlakach w Bryce Canyon i zapisaliśmy się na jazdę z kowbojami. Niestety tuż przed rozpoczęciem wyprawy rozhulała się burza śnieżna (a był kwiecień) i szlak zasypał śnieg, zrobiło się ślisko i zimno. O wyznaczonej godzinie nadeszło dwóch kowbojów i pierwszy z nich krzyknął: „gdzie są ci idioci, co chcą jeździć na mułach w taką pogodę ?” Okazało się, że tylko my zgłosiliśmy się na tę wyprawę. Drugi kowboj wyciągnął zza pazuchy butelczynę trunku z procentami, pomachał nią nam przed nosem i powiedział: „zajmijcie się lepiej whisky, dzisiaj nikt nigdzie nie pojedzie. Nie będziemy potem szukać waszych ciał wśród kamieni”. I tak nasza jazda się zakończyła, zanim w ogóle się rozpoczęła. Mułów dosiedliśmy w końcu kilka dni później w Zion National Park.
W czasie wojny muły służyły w licznych armiach, dźwigały wory z prowiantem i amunicją dla żołnierzy, wyciągały czołgi, ciężką artylerię z błota, zwoziły nocą trupy z pola walki. Np. w bitwie o Monte Cassino walczyło kilkanaście tysięcy mułów, bez których nie możliwa byłaby logistyka w trudnych górskich warunkach i to pod ostrzałem wroga. Jedynym problemem jest zawsze wyżywienie takiej ilości mułów, więc nawet armia odchodzi teraz od ich wykorzystywania na skalę masową.
Muł robi co chce
Mieszkałem raz u mojego przyjaciela w stanie Missouri, w szczerym polu, wśród wyjących kojotów i biegających oposów. Wokół mieszkało kilku sąsiadów, którzy z lubością utrzymywali muły i na nich jeździli. Nie liczył się dla nich żaden samochód, ale muł i dobre siodło. Potrafili gawędzić o mułach przez wiele godzin i wciąż ich to rajcowało. Pracę z mułem należy rozpocząć wtedy, gdy zwierz ma 2-3 lata, ale z góry trzeba nastawić się na orkę na ugorze, na liczne kopnięcia, poszturchiwania, szarpnięcia i ugryzienia ze strony naszego klienta. Nie ma lekko ! A gdy już na muła uda się wsiąść, nigdy nie wiadomo co on zrobi. Jeden z kowbojów miał muła, który po 2-3 dniach karności i potulnej pracy zaczynał nagle pokazywać rogi. Zgrabnym i delikatnym ruchem zrzucał wtedy z siebie jeźdźca, często w największe błoto i szedł sobie w swoją drogę. Nierzadko byliśmy świadkami sytuacji w której muł sam, bez swego kierowcy, pojawiał się w bramie naszej posesji, a poobijany jeździec przychodził później na piechotę klnąc siarczyście pod nosem. Muł nic sobie z tego nie robił i kontynuował taką tradycję w przyszłości.
Szajka przestępcza ?
Inny farmer, będący już w wieku 78 lat i imieniem Jason, miał muła, który uciekał z domu i zbiegał do sąsiadów. Zaszywał się wtedy w polu kukurydzy i żarł sobie paszę na koszt sąsiada. Strapiony dziadek pojawiał się wtedy u niego i organizował łapankę, nagonkę na muła. Różne stosowano zabiegi, rzucano lassem, wabiono zbiega jedzeniem, obiecywano mu seksowną klacz w stajni na noc, a nawet organizowano manewry okrążające. Muł zawsze uciekał z każdego zaciskającego się pierścienia, gdy pogoń dotarła do środka pola, muł był już na zewnątrz, gdy kowboje skradali się na skraj pola, muł znowu był w środku wśród kolb kukurydzy. I tak bawił się z nimi jak kot z myszą, nawet przez 2-3 dni. Ale dziadek – jego właściciel – nie martwił się tym, bo po każdej przegonce dostawał niezły poczęstunek, obiadki i kolacyjki okraszone whisky. Biedny człowiek, uciekł mu zwierzak i nie mógł go złapać, więc trzeba było mu ulżyć w trudzie i nakarmić. Jason wracał wtedy zadowolony do domu śpiewając sobie pod nosem wesołe kowbojskie przyśpiewki, by powrócić dnia następnego i prowadzić czoło pogoni za swoim mułem. Gdy muł miał dość kukurydzy, a jego pan dość wiktuałów u danego sąsiada, oboje wracali nagle do domu i sprawa była rozwiązana. Przez jakiś czas, bo po kilku dniach muł ponownie uciekał i najeżdżał na kolejnego sąsiada i znów żarł jego kukurydzę, a dziadek zajadał się stekami i nowymi smakołykami w nowym domu. Po jakimś czasie urodziło się jednak podejrzenie czy aby dziadek Jason i jego muł nie działają razem w zmowie i czy nie odgrywają swoich ról: „uciekiniera” i „ścigającego” z premedytacją ? O tego czasu strach położył się długim cieniem na okolicznych farmerach, na ich plonach na polach i na zawartości lodówek w chatach. Dlatego nie dziwi mnie już sytuacja, podczas której kolega mojej córki wpada do domu, otwiera naszą chłodziarkę i dosłownie czyści jej zawartość na zero, a przedtem mówi: „przepraszam, ale mnie muli dzisiaj, cholera”. Z mułem jeszcze nikt nie wygrał, a więc na zdrowie !
Zobacz również mój ostatni wpis:
https://przygodypiotra.pl/podroze-piotra/podroz-na-wyspy-kanaryjskie/
Witam serdecznie, jestem pod wielkim podziwem jaki staranny artykuł, nie wiem kiedy pisany, ale własnie go znalazłam szukając książki o mułach. Dziękuję